środa, 23 lutego 2022

Teresa Jadwiga Papi (1843-1906) / Zofia Moszczyńska-Pętkowska


 

Jadwiga Teodozja urodzona 7 /19 września 1843 roku w Gąsiorowie (gm. Świerszcze lub Strzegocin),  była trzecią z kolei córką Jana i Teodozji Papi. Chrzestnymi jej rodzicami zostali: dziadek Luigi Papi i ciotka, najstarsza siostra ojca - Teressa Dipner.  Dziecko to wyrosło na powszechnie znaną i szanowaną - nie tylko w okresie swojego życia - działaczkę oświatową, pedagoga i pisarkę dla dzieci i dlatego mamy - w porównaniu do pozostałych członków rodziny - stosunkowo dużo wiadomości o jej osobowości, charakterze, zainteresowaniach i osiągnięciach. 

Podobnie jak większość dziewcząt  tym okresie historycznym i warstwie społecznej do której zaliczała się rodzina Papi, Jadwiga otrzymała wychowanie i wykształcenie domowe. Są także wiarygodne informacje iż językiem “domowym w  rodzinie  Jana i Teodozji Papi był francuski. Nie wiemy, czy w kształceniu ich córek i brali udział “prywatni” zawodowi nauczyciele domowi. Jest jednak więcej niż prawdopodobne, że wychowana - jak pamiętamy - przez ks. Magdalenę Lubomirską “z jej własnymi dziećmi”, od śmierci jedynego synka  bezdzietna,  ciotka i matka chrzestna Jadwigi - Teressa Dipner, czynnie i umiejętnie pomagała  bratowej w ogarnięciu  manier i zawartości główek jej czterech córek. Mogła nie znać biegle polskiego i stąd - być może - bierze się wielekroć powtarzana przy opisach życia Jadwigi informacja o jej “francuskim wychowaniu” lub “wychowaniu przez francuską ciotkę”. 

Co mogła zawierać ta edukacja ? 

Obowiązkowymi elementami starannego wykształcenia przyszłych kobiet były języki obce i literatura, a także historia i geografia z pewnym zaniedbaniami w dziedzinie nauk ścisłych i przyrodniczych. Z dokumentów dotyczących losów i czynności prawnych rodziny Papi w Polsce wiemy, że dziadkowie - Maria i Luigi Papi - obok języka włoskiego  posługiwali się  głównie  francuskim.  Polskiego dobrze nie znali.  Drugie pokolenie, ich dzieci, w tym ojciec Jadwigi Jan, prawnik, polityk, działacz społeczny , uczestnik Powstania Styczniowego, żyjący, uczący się i pracujący w Królestwie Polskim - musiało ponadto znać polski, ale także rosyjski, nie porzucając języka (ów) wciąż żyjących rodziców. Związki rodzinne starszych sióstr Jana  wprowadziły do rodzinnego pakietu lingwistycznego języki niemiecki i angielski.  Dorastanie w tak wielokulturowej i wielojęzycznej rodzinie tworzyło dobre, naturalne podstawy warsztatu tłumacza i nauczyciela języków, z którego Jadwiga w przyszłości w pełni skorzysta.

Bardzo istotną wartością wyniesioną z domu rodzinnego i kształtującą w sposób trwały osobowość Jadwigi był, nieco romantyczny, choć realnie praktykowany polski patriotyzm.  Mówimy tu zarówno o patriotycznych tradycjach rodziny Gałęzowskich (opisanych w poświęconym jej rozdziale) jak i o  rodzinie  Papi,  szczycącej się nie zidentyfikowanym jeszcze z imienia uczestnikiem Powstania Kościuszkowskiego jak i działalnością  ojca Jadwigi, Jana Papi, który zasiadał w Towarzystwie  Rolniczym Królestwa Polskiego, zwanym  -  ze względu na funkcję i znaczenie polityczne - “sejmem kongresówki”, a także brał udział w Powstaniu Styczniowym.  Także Jadwiga brała czynny udział  w organizowaniu pomocy dla rannych powstańców oraz w ich ukrywaniu. W różnych źródłach  biograficznych dotyczących Jadwigi powtarza się - być może oparta na przekazach rodzinnych - informacja o jej nieznanym narzeczonym, który w powstaniu tym stracił życie.  Zupełna enigmatyczność tej postaci, brak imienia, nazwiska i jakiejkolwiek innej informacji (choćby o miejscu i przyczynie zgonu, wieku, zawodzie, rodzinie czy miejscu pochodzenia), a zwłaszcza całkowity brak relacji czy wspomnień o nim samej  Jadwigi, może czynić tę wiadomość  problematyczną. Jednak nie znamy niestety jej prywatnej korespondencji.

Dla właściwego zrozumienia drogi zawodowej i twórczości Jadwigi najważniejsza wydaje się  jednak - przekazywana najprawdopodobniej od najwcześniejszego dzieciństwa poprzez wychowanie i nauki matki - tradycja starań o zbudowanie samodzielnej pozycji społecznej, zawodowej  i intelektualnej kobiet poprzez stworzenie i  upowszechnienie we wszystkich warstwach społecznych nowoczesnego systemu ich kształcenia i wychowania.  

Myśl tę w Polsce formułowały i z ogromna pasją wcielały w życie kobiety kilku pokoleń: Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, Zuzanna Wilczyńska (i zapewne wiele jej podobnych nauczycielek i działaczek oświatowych), Narcyza Żmichowska , jej duchowa wyznawczyni - Jadwiga Papi i wreszcie uczennica tej ostatniej - Stefania Sempołowska.  Wszystkie te osobowości - twórczynie  podstaw szkolnictwa dla kobiet,  działaczki walczące o prawa mniejszości narodowych, kobiet i dzieci, o polskie szkolnictwo pod zaborem rosyjskim, prekursorki ruchów   feministycznych w naszym kraju - łączyły bliskie związki.  

Przyjrzyjmy się im bliżej:

Klementyna Hoffmanowa

Pierwsza Polka  utrzymująca się z własnej pracy literackiej i pedagogicznej, jedna z pierwszych w Polsce pisarek dla dzieci i  młodzieży. Urodziła się 23 listopada 1798 roku w Warszawie jako trzecia córka Ignacego Tańskiego (1761-1805) i  Marianny z Czempińskich (1773-1803). 

Po śmierci ojca zamieszkała wraz z matką i siostrami w Warszawie w oficynie Pałacu Błękitnego, czyli na nieistniejącej już dzisiaj ulicy Żabiej. W tej samej oficynie mieściła się drukarnia (i wydawnictwo) Antoniego Gałęzowskiego, o której tak pisze M. Mlekicka w pracy Wydawcy książek w Warszawie w okresie zaborów: “Wśród dziewięciu wspólników spółki wydawniczej drukarni p. A. Gałęzowski i Kompania był jeden profesor, lekarz, dwóch prawników, urzędnik państwowy, poeta, literatka i arystokrata. Byli to: Krystyn Lach Szyrma, Wilhelm Malcz, Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, Karol Hoffman, Marceli Tarczewski, Herman Dionizy Minasowicz, Skowroński, Henryk Łubieński.” Marceli Tarczewski to mąż starszej siostry Klementyny - Aleksandry.

Nawiasem: “Pustelnica z Żabiej ulicy” to jeden z licznych pseudonimów literackich używanych przez Hoffmanową.

 Klementyna (i jej siostry) od wczesnej młodości przyjaźniły się z Fryderykiem i całą rodziną Chopinów; ich krewnymi, przyjaciółmi lub dobrymi znajomymi  była zresztą znaczna część warszawskiego towarzystwa związanego z kulturą i nauką, co było głównie skutkiem koneksji rodziny, a po części także prowadzeniem przez Mariannę Tańską “domu otwartego”  na ulicy Żabiej. W późniejszych latach spotkania literackie w swym domu prowadzili także Aleksandra i Marceli Tarczewscy. 

Pod wpływem i z pomocą tychże krewnych i przyjaciół (w tym Lelewelów, J.P. Woronicza i Michała Wyszkowskiego) Klementyna nie poprzestała na nauczaniu domowym, które  zapewniło jej jedynie język i literaturę francuską, ale  podjęła studia obejmujące języki, (także polski, którego nie znała do szesnastego roku życia), historię i literaturę polską, co uczyniło ją jedną z  najlepiej wykształconych kobiet tej epoki w  Polsce. 

Była zwolenniczką ekonomicznego usamodzielnienia się kobiet oraz  osiągania przez nie społecznej i intelektualnej niezależności. Uważała, że pierwszym i niezbędnym krokiem do osiągnięcia tego celu powinno być zdobycie wykształcenia i przygotowanie do pracy zarobkowej. Równocześnie jednak podzielała obowiązujące w jej epoce tradycyjne poglądy na rolę kobiet, odwołujące się do wartości patriotycznych i katolickich. Całe życie świadomie i konsekwentnie dążyła do tworzenia warunków takiej zmiany - powszechnej (i polskiej) edukacji dzieci oraz rozwoju nowoczesnego szkolnictwa dla kobiet. 

Dla aktywowania tak pojętej edukacji dzieci podjęła ogromny - i uwieńczony sukcesem - trud stworzenia polskiej literatury dziecięcej i młodzieżowej.

Debiutowała w 1819 roku traktatem moralizatorskim “Pamiątka po dobrej matce, czyli ostatnie jej rady dla córki”.  Przykładała wagę do  przekazu moralnego utworów i  walorów wychowawczych. Jej  dzieła miały kształtować w dzieciach zasady i umiejętności cenione w przyszłym dorosłym życiu.[...] dbała by jej utwory były skierowane [...] dla określonych grup wiekowych. W ten sposób książki stanowiły kilkustopniowy kurs nauki czytania, dostosowany do poziomu rozwoju dziecka.  Tak na przykład napisana w 1823 roku książeczka dla siostrzenicy autorki, Helenki Karczewskiej “Wiązanie Helenki” była przeznaczona dla trzyletniego dziecka. Książki jej zdobyły szerokie grono odbiorców na przestrzeni kilku pokoleń. 

W latach  (1824 - 1828) wydawała popularne pismo Rozrywki dla dzieci, w którym  opublikowała dwie powieści historyczne Listy Elżbiety Rzeczyckiej do przyjaciółki swej Urszuli za panowania Augusta III pisane (1824) oraz Dziennik Franciszki Krasińskiej w ostatnich latach Augusta III pisanych (1825). Ta ostatnia przetłumaczona na szereg języków, była określana jako jedna z pierwszych polskich powieści psychologicznych.  Pierwsza Polka ”żyjąca z pióra”  niejednokrotnie musiała zaciągać pożyczki na druk. Tylko raz, w 1823 roku,  otrzymała zasiłek Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w wysokości trzech tysięcy złotych.

W 1826 roku  Franciszek Skarbek Rudzki i Feliks Bendkowski  zgłosili jej kandydaturę do członkostwa w Towarzystwie Przyjaciół Nauk, gdzie  jednak nie została przyjęta ze względu na płeć.

W trosce o  jakość edukacji dziewcząt i młodych kobiet  pracowała (powołana na to stanowisko w 1825 roku),  jako eforka czyli inspektorka początkowo dwóch pensji i dwóch szkół żeńskich, a od 1828 roku - wszystkich zakładów naukowych żeńskich  w Warszawie.W tej roli poznała ją - wedle tradycji rodzinnej - młodziutka  Teodozja Konstancja Gałęzowska, matka Jadwigi Papi, pobierająca nauki  na pensji dla panien,  prowadzonej przez  Zuzannę Wilczyńską. Spotkanie to i zainteresowanie jakie okazała jej tak dostojna dama pozostawiło trwały  ślad w umyśle i sercu Teodozji, przekazywany - wśród innych wspomnień szkolnych - jej córkom. Wspomnienia te odnajdujemy w zbeletryzowanej biografii Hoffmanowej pt. “Klementyna. Powieść dla dorastających panien, osnuta  na tle życia Klementyny z Tańskich Hoffmanowej“ wydanej przez Jadwigę w Warszawie w grudniu 1903 r.  Na jej stronie przedtytułowej znajdujemy następującą dedykację:

“Pracę tę  poświęcam ku czci matki mojej Teodozyi z Gałęzowskich Papi. - Teresa Jadwiga - Dnia 29 października 1903 r.” Zaś w przypisie do XI rozdziału, zatytułowanego “Klementyna nauczycielką”, czytamy: “Do napisania tego rozdziału pomogły mi wspomnienia z lat dziecinnych matki mojej, Teodozyi Papi, córki chorążego Tomasza Gałęzowskiego, która pobierała nauki w zakładzie pani Wilczyńskiej.” Odtworzone literacko spotkanie młodziutkiej matki z debiutująca wizytatorką tak zostało przedstawione w tej książce:

  • Jak się nazywasz ? - spytała [wizytatorka]

  • Teodozya Gałęzowska - odparła dziewczynka poważnie

  •  Gdzież mieszkają twoi rodzice? Chciałabym ich poznać. Zaprowadzisz mnie do nich - czy dobrze? 

Czarne oczy dziecka posmutniały

  • Jam sierota - odparła cichutko.

  • Powiedz mi, czem był twój ojciec ? lto cię chowa teraz? Chcę wiedzieć wszystko  o tobie, boś mi do serca przypadła.

Dozia podniosła czoło.

  • Mój ojciec służył w oddziale księcia Józefa - odezwała się znowu śmiało - był chorążym.

  • A gdzież teraz mieszkasz ?

  • U wuja Makarowicza, konsula Gdańska.

  • Odwiedzę cię niezawodnie i zapytam czy robisz codzień rachunek sumienia - rzekła Klementyna, pieszcząc dłonią jedwabiste włosy dziecka. Dozia ucałowała jej ręce z radościa.”

 Po 1825 r. Tańska wykładała (początkowo społecznie) naukę obyczajową w nowo powołanym  Instytucie Rządowym Wychowania Płci Żeńskiej,  zwanym  Instytutem Guwernantek.  Do jej uczennic należała mi in. Narcyza Żmichowska, która w latach 1875-1877 była redaktorką jej wydanych pośmiertnie dzieł i najsurowszą jej krytyczką. W tomie ósmym wspomnianego wydawnictwa zamieściła  esej p.t. “Słowo przedwstępne do dzieł dydaktycznych pani Hoffmanowej”,  który wedle innych współczesnych odbiorców i krytyków jej ideowej i dydaktycznej spuścizny  sprawił, iż wydawane “Dzieła Hoffmanowej” , wtedy poważane i uznane, poszły w świat ze skazą: Żmichowska naznaczyła je swoim sarkazmem, ostęplowała ironią i drwiną.” Wedle łagodniejszych (czy bardziej konserwatywnych) krytyków, np. Aleksandra Świętochowskiego, głównym mankamentem jej nowatorskiej i przemyślanej pracy pedagogicznej  był klerykalizm.

W tym okresie Tańska prowadziła bogate życie towarzyskie goszczą w swoim domu warszawskich artystów i intelektualistów, między innymi młodego Fryderyka Chopina i Kazimierza Brodzińskiego. Łączył ją niezmiernie serdeczny stosunek z całą rodziną Chopinów i to od najwcześniejszych lat Fryderyka. Spotykali się również dość często u Franciszka Skarbka i u sióstr Grabowskich.  Do 30 roku życia, długo jak na standardy swojej epoki, pozostawała niezamężna. W 1829 roku poślubiła historyka Karola Boromeusza Hoffmana. W  latach 1829-30 prowadzili razem  mały salon dla tych samych bliskich jej osób. Chopin  znał utwory Tańskiej, podobnie jak jego siostry, które zachęcone sukcesem zaprzyjaźnionej z ich rodziną autorki same chwytały za pióro i wydały kilka utworów powieściowych.

 29 grudnia 1830 roku po wybuchu powstania listopadowego Hoffmanowa założyła Związek Dobroczynności Patriotycznej Warszawianek, którego celem  była pomoc w ekwipowaniu żołnierzy i służba w lazaretach przy opatrywaniu rannych. 14 października 1931 roku na tydzień przed upadkiem powstania wyjechała  do męża który przebywał we Frankfurcie nad Menem jako agent Komitetu Polskiego. Razem wyemigrowali z Polski. Po krótkim pobycie w Dreźnie osiedli w Paryżu. Ich  dom stał się ośrodkiem Inteligencji Polskiej na emigracji. Częstymi gośćmi byli tam m. in. Fryderyk Chopin i Adam Mickiewicz. Klementyna uczestniczyła w pracach Towarzystwa Dobroczynności Dam Polskich oraz Towarzystwa Literackiego. Nazywana była “Matką Wielkiej Emigracji”. Zmarła 21 września 1845 roku i została pochowana na cmentarzu Pere-Lachaise. 


Zuzanna Wilczyńska

Urodziła się 11 sierpnia 1763 roku w Warszawie w rodzinie Redlów, spokrewnionej z rodziną matki Narcyzy Żmichowskiej.   W 1799 roku  założyła w Warszawie pensję dla panien (w roku 1801 na krótko mieszczącą w Pałacu Paca na ulicy Miodowej), połączoną z Instytutem Guwernantek (tj. Instytutem Rządowym Wychowania Płci Żeńskiej). Za osiągnięcia wychowawcze i poziom nauczania osiągnięty przez jej szkołę w 1829 roku została Ochmistrzynią Wzorowej Pensji, a w 1833 - mianowana ochmistrzynią Instytutu Wychowania. Słynęła z ekonomicznej (charytatywnej) pomocy dla niezamożnych uczennic. Na jej pensji i - później - w Instytucie Guwernantek - kształciły się m. in. Narcyza Żmichowska i  matka Jadwigi - Teodozja z Gałęzowskich Papi. Zmarła 3 listopada 1837 roku, pochowana na cmentarzu Powązkowskim. 

Narcyza Żmichowska

Prekursorka feminizmu w Polsce, dydaktyczka i pedagożka,  powieściopisarka i poetka publikująca pod pseudonimem Gabryella, urodziła się 4 marca 1819 roku w niezamożnej rodzinie ziemiańskiej. Uczyła się na pensji pani Wilczyńskiej i w Instytucie Guwernantek, gdzie nauczycielką jej była Klementyna Hoffmanowa, następnie zaś studiowała w Paryżu  - głównie filozofię i literaturę  - i jako jedna z pierwszych kobiet uczęszczała na posiedzenia Akademii Francuskiej. Do Polski wróciła w 1839 roku, pracowała jako nauczycielka domowa, debiutowała jako pisarka w czasopiśmie Pierwiosnek, publikowała także w Pielgrzymie i Przeglądzie Naukowym. Założyła grupę warszawskich emancypantek pod nazwą “Entuzjastki”. Członkinie tej grupy w latach 1842-49 działały także w konspiracji.  Za działalność tę była więziona. Przez całe życie prowadziła zaangażowaną  i osobistą korespondencję, m. in. ze swoją uczennicą Wandą Żeleńską, późniejszą matką Tadeusza Boya Żeleńskiego. W latach 1842-45 mieszkała w Rzeczycy, gdzie prowadziła nielegalną szkołę wiejską, ale także napisała najwybitniejsze swoje dzieło “Pogankę”. W 1846 założyła w Warszawie pensję dla dziewcząt przy ulicy Miodowej.  Po powstaniu styczniowym wyjechała do Paryża, gdzie studiowała na Sorbonie. Zmarła po powrocie do kraju 25 grudnia 1876 roku, pochowana na Cmentarzu Powązkowskim. 

Była rzeczniczką zmiany celów narodu: romantyczne i wówczas raczej skazane na niepowodzenie dążenia niepodległościowe miała zastąpić realizacja potrzeb jednostek jako warunek dobrobytu społecznego. Jej poglądy, kształtowane w dzieciństwie i młodości przez nauczycielki  z pensji Zuzanny Wilczyńskiej i Instytutu Guwernantek,  a przede wszystkim przez Klementynę z Tańskich Hoffmanową zradykalizowały się bardzo pod wpływem  póżniejszych studiów i kontaktów. Swej młodzieńczej mentorce zarzucała zarzucała męski punkt widzenia na kształcenie i emancypację kobiet, konserwatyzm i brak patriotyzmu. Uważała, że wiedza potrzebna jest kobietom przede wszystkim po to, aby mogły podejmować w życiu świadome decyzje i wybierać także inne formy działalności społecznej niż zwyczajowe funkcje żony i matki. Głównym celem nauczania kobiet miało być ich usamodzielnienie:, a jej przesłanie do kobiet brzmiało: “uczcie się jeżeli możecie; umiejcie jeśli potraficie i myślicie o tym, żebyście same sobie wystarczyły, bo w razie potrzeby nikt na  was z opieką i wsparciem nie czeka”.  Widziała potrzebę dwóch rodzajów kształcenia dziewcząt: jeden  gospodarsko - praktyczny dla pragnących poświęcić się rodzinie i wychowaniu dzieci i drugi naukowy dla uzdolnionych. Oba cechował nacisk na wyrobienie postawy narodowej i patriotycznej, a podstawą kształcenia było pięć przedmiotów: arytmetyka, geografia, nauki przyrodnicze, historia i nauka języków. Uczennice miały być zachęcane do samodzielnego myślenia, syntezy i wyciągania wniosków. Żmichowska zachęcała także  kobiety do tworzenia między sobą “siostrzanych więzi”  bo łączy wspólny los. Wprowadziła nawet nazwę takiej więzi posiestrzenie. Idee i działalność Żmichowskiej zwróciły uwagę na rolę i znaczenie kształcenia kobiet w społeczeństwie.

Niepowodzenie Powstania Styczniowego przyniosło różne zmiany polityczne i społeczne w  Królestwie  Polskim traktowane i stosowane  przez Rosję jako retorsje, których skutki  bywały nieoczekiwane różnorodne. Z jednej strony wzmożony ucisk polityczny i stale postępująca rusyfikacja wzmagała bolesną świadomość utraty suwerenności i karmiła postawy patriotyczne, z drugiej zaś -  uwłaszczenie  włościan, zaniedbane od dobrych stu lat przez Polskę szlachecką, sprowadziło do miast tysiące drobnych właścicieli ziemskich (zdeklasowanej szlachty) poszukujących pracy i stymulowało szybki rozwój przemysłu, stwarzając  zupełnie nowe warunki bytu ekonomicznego i nowe warstwy społeczne. Z kolei międzynarodowe stosunki i kontakty Cesarstwa Rosyjskiego otworzyły szerokie rynki zbytu dla wytwarzanych - także na dawnych terenach Polski - towarów i usług, ale także umożliwiły napływ nowoczesnych technologii i idei. W ten sposób trafiły w tym okresie do Polski  zarówno rozwijający się w Europie i Stanach Zjednoczonych ruch emancypacyjny kobiet jak i  ruchy socjalistyczne. 

Wśród polskich kobiet, których tradycyjne prawa i wolności zostały bardzo niedawno, bo  w 1826 r., przez wzorowany na prawie francuskim (tzw. kodeksie Napoleona) Kodeks Cywilny Królestwa Polskiego drastycznie ograniczone, a z pośród których bardzo wiele - także na skutek walk powstańczych - utraciło mężów czy ojców i musiało podjąć pracę zarobkową  aby wyżywić rodzinę, oba te ruchy wzbudziły szerokie zainteresowanie.

Ruch emancypacyjny zmierzał do prawno - społecznego i ekonomicznego uwolnienia kobiet, także poprzez zmianę ustroju politycznego. Ruch socjalistyczny  z lat 1870-1890 od razu zagwarantował kobietom pełne prawa w życiu publicznym. Dlatego też od razu wzięło w nim udział bardzo wiele młodych kobiet, przeważnie jednostek o wyjątkowej wartości.

W 1865 roku, w jednym z listów do Wandy Grabowskiej Narcyza Żmichowska pisała:

Dzisiaj pracą i zarobkiem dochodzi się do najwznoślejszych celów [...] Pieniędzmi swoimi, zarobionymi przez siebie, zmusi kiedyś kobieta pracodawców do zmiany całych, krzywdzących ją rozdziałów w sławnym Kodeksie Napoleońskim. 

Ale żeby kobieta  mogła zdobyć pieniądze pracą, musiała się najpierw przygotować do płatnej pracy.  Zatem Waleria M. Morzkowska w Kobieta czasów naszych (Wwa, 1889)  dodaje: 

głód wiedzy, głód pracy i zarobku były czynnikami, które budziły samowiedzę wśród kobiet i przyczyniały się do rozwoju    szkolnictwa żeńskiego



Tajna Szkoła Jadwigi Papi była  - wedle słów Dionizy Wawrzykowskiej-Wierciochowej  - “jedną  z ciekawszych tajnych średnich szkół dla dziewcząt w Warszawie“

Przekonania i tradycja przekazana przez matkę (o czym była już mowa powyżej), własne studia i lektury, ale także osobisty kontakt  z Narcyzą Żmichowską, pod której wpływem - jak sama zaświadczała - zaczęła gruntownie uczyć się języka, literatury i historii polskiej sprawiły, iż Jadwiga poświęciła całe swoje życie nauczaniu i wychowywaniu dziewcząt w duchu i zgodnie z ideami oraz  wskazówkami   przedstawionych powyżej światłych i postępowych kobiet. Wiele wskazuje na to, że, już w latach 1861/2 Jadwiga Papi pogłębiała swoje pedagogiczne wykształcenie na tzw. “pogadankach pedagogicznych” Narcyzy Żmichowskiej.  Wedle wszystkich znających ją  osobiście ludzi, jak i późniejszych badaczy, z właściwą jej pasją, przez całe życie kształciła nie tylko innych, ale także siebie.

Jadwiga Warnkówna w artykule poświęconym Jadwidze Papi, z okazji jubileuszu 25-lecia jej pracy pedagogicznej i literackiej zauważa: 

Językiem domowym w rodzinie państwa Papi był język francuski i Teresa Jadwiga poznała go wcześniej i lepiej niż ojczysty. Polski język przyswoiła sobie dopiero  później, a już jako 26-letnia kobieta uczyła się gorliwie i pilnie historii i gramatyki. W sposobie odebranego wychowania widzimy więc pewną analogię z wychowaniem Klementyny z Tańskich Hoffmanowej. Czyż przykład autorki “Rozrywek” podziałał także na dalsze życie panny Papi? Przypuszczać można że tak było. 

Pierwsze doświadczenia w zawodzie pedagogicznym uzyskała bardzo wcześnie: prawdopodobnie już od 1860 roku dawała lekcje w domach prywatnych i - nieco później - w prywatnych szkołach. Prawdziwym początkiem jej własnej pensji dla dziewcząt było regularne nauczanie siostrzenicy, oraz kilku dziewczynek ze znajomych domów, rozpoczęte w 1868/9 roku. Siostrzenica, Maria Teodozja Geismer, urodzona w 1862 roku, to jedyna córka starszej siostry Jadwigi - Marii Ludwiki Papi, żony Jana Fryderyka Alojzego Geismera. Jan Fryderyk zmarł w 1868 roku, co zmusiło wdowę do podjęcia pracy zarobkowej “poza domem” (prowadziła w Warszawie dom mody damskiej).  Jadwiga pomagała prawdopodobnie w wychowaniu wszystkich czworga jej dzieci, choć  jedynie  najstarsza  dziewczynka w roku śmierci ojca była w wieku sposobnym do rozpoczęcia nauki. Komplety te stały się zaczątkiem pełnej (siedmioklasowej) własnej, dziś pewnie powiedzielibyśmy - autorskiej,  w różnych okresach całkowicie lub częściowo tajnej, szkoły dla dziewcząt.

W okresie jej działania ale i później o pensji tej wiele mówiono i pisano. W okresie dwudziestolecia międzywojennego jedna z absolwentek, Stefania Sempołowska,  zachęcana przez Wacława Jezierskiego,ministerialnego wizytatora szkół, kilkakrotnie zabierała się do napisania monografii swojej szkoły i zabrała w tym celu olbrzymią ilość dokumentów oraz informacji. Ale niestety wszystkie te materiały przepadły na skutek bombardowania Warszawy w 1939 roku. Zachowało się jedynie kilka luźnych kar jej pamiętnika pisanego w czasach szkolnych. 

Wszystko niemal, co dzisiaj wiemy o szkole Jadwigi Papi zawdzięczamy pracy historycznej Dionizy Wawrzykowskiej-Wierciochowej. Monografię tej szkoły opracowała ona w latach 1937/38, gdy żyło jeszcze kilkanaście jej wychowanek, a nawet niektóre nauczycielki. Jako źródło podstawowe posłużyły - wspomniane już - pamiętniki Stefanii Sempołowskiej zatytułowane “ Z dzieciństwa i lat szkolnych”, które spłonęły podczas wojny. Ocalały tylko fragmentaryczne odpisy porobione przez Gąsiorowską i Wierciochową, oraz luźne kartki pamiętnika, znajdujące się w zbiorze Zofii Dębickiej, siostrzenicy autorki pamiętnika. Drugim źródłem były wywiady przeprowadzone z byłymi uczennicami i nauczycielkami. Wywiady te były konfrontowanie z innymi relacjami i uzgadniane. W wypadku odmiennych wersji czy dat następowało sprostowanie i uzupełnienie. Autorce udało się także przeczytać kilka zachowanych albumów pensjonarskich oraz grubych zeszytów z notatkami z różnych wykładów a przede wszystkim z historii i literatury polskiej. Wszystko to wraz z literaturą podstawową do tła epoki, w której szkoła 16 lat była prowadzona, pozwoliło na w miarę  obiektywny opis wewnętrznego życia tajnej szkoły Papi. Na podstawie zachowanych materiałów  opisanej monografii, jej autorka już w okresie powojennym, zamieściła rozprawę pt. “Tajna szkoła Jadwigi Papi” jako część publikacji “Tajne pensje żeńskie w Królestwie Polskim”. 

Jak już wiemy, zaczątkiem późniejszej 7 klasowej szkoły Jadwigi Papi był komplet dziewczynek, jaki młoda nauczycielka zebrała w 1968 roku dla swej siostrzenicy. Uczennice pochodziły przeważnie ze środowiska inteligencji pracującej. Lekcje odbywały się w mieszkaniu prywatnym matki Jadwigi, Teodozji z Gałęzowskich,  przy ulicy Zielnej 13. Już jesienią 1869 roku Jadwiga Papi  zaczęła uczyć również komplet dzieci rodziców warstw uboższych, zamieszkujących w sąsiednich domach. Były to przeważnie dzieci rzemieślników,  robotników i wyrobników czy drobnych handlarzy, którzy swoje młode latorośle posłali na naukę czytania, pisania, rachunków oraz religii. W roku 1871 Jadwiga Papi miała już dwa  dość liczne komplety, różniące się pochodzeniem socjalnym uczennic i poziomem nauki. Dziewczynki ze sfer inteligenckich uczyły się przedmiotów ogólnokształcących według programu gimnazjalnego z dużym naciskiem na naukę języków obcych. Początkowo Papi uczyła te dzieci proletariackie bezpłatnie, później niektórzy rodzice - oczywiście tylko zamożniejsi - uiszczali dobrowolnie drobne opłaty. Tak opisuje “ekonomiczne”, ale i wychowawcze zalety szkoły Stefania Sempołowska:

Warunki mojej matki były bardzo ciężkie. Mimo pracy zawodowej, po śmierci ojca (wyrób kwiatów), ciężko było jednej osobie na cały dom zapracować. Wielką też pomocą było dla niej, że mając córki w wieku szkolnym płaciła za naukę taksę obniżoną, przy czym byłyśmy w szkole na specjalnych warunkach. Mieszkanie w tym samym domu, w którym mieściła się szkoła, gdy matka była cały dzień zajęta, my spędzałyśmy w szkole nie tylko godziny lekcyjne, ale cały czas wolny. W szkole z pensjonarkami odrabiałyśmy zadane lekcje, chodziłyśmy z nimi na spacery.

Do 1874 roku szkółka była ściśle zakonspirowana choć uczyło się już kilka grup uczennic. Starsze przychodziły na lekcje do mieszkania przy ulicy Zielnej 13, gdzie nie było żadnych ławek typowych dla szkoły, a zajęcia odbywały się w jadalni lub w innych pokojach. Ponieważ sama Papi nie mogła już otaczać opieką wychowawczą i uczyć tych kilku nielicznych ale różnych wiekiem i poziomem zespołów,  więc dobrała sobie pomoc najpierw jednej, a później  dwóch innych nauczycielek. Wynajęła też na swoje nazwisko inne prywatne mieszkanie, mające dodatkowe wejście od ulicy Wielkiej 16, które połączyła wewnętrznie z mieszkaniem matki. W tych więc dwóch lokalach prywatnych pod kierunkiem trzech stałych nauczycielek odbywało się tajne nauczanie. Wobec prześladowań młodzieży polskiej w szkołach rządowych i wobec wzmagania się pędu do kształcenia dziewcząt, szkółka Papi rozrastała się z roku na rok. Na przykład w roku 1873 istniały już  cztery komplety uczennic na wyższym poziomie i dwa na niższym. Wtedy to właśnie Jadwiga Papi  poznała Jadwigę Herman -Iżycką i zatrudniła ją w swej zakonspirowanej  szkole. Wkrótce obie  obmyśliły sposoby częściowo jawnego prowadzenia nauki: 

Jadwiga Herman-Iżycka, która  zdała w Mińsku państwowy egzamin na nauczycielkę domową i  posiadała wymagany dyplom, wzniosła do władz oświatowych w Warszawie podanie o zezwolenie na prowadzenie szkoły początkowej. Dla uzyskania go musiała zdać jeszcze konkursowy egzamin zawodowy i na początkową i na domową nauczycielkę. Zdała go jako jedyna na 17 kandydatek. Zatem jesienią 1874 roku panie otworzyły już oficjalnie szkołę początkową pod kierunkiem 17-letniej Jadwigi Herman-Iżyckiej, na której nazwisko opiewało zezwolenie. Sama Jadwiga Papi nigdy już nie występowała wobec władz szkolnych wizytujących szkołę jako przełożona pensji. Pod firmą szkoły początkowej prowadzonej przez Jadwigę Herman-Iżycką ukrywała się tajna pensja żeńska.

W tym okresie do jawnej już szkoły początkowej prowadzonej przez Polki zgłaszało się coraz więcej uczennic, także zamożnych i także spoza Warszawy. Szkółka początkowa dla niezamożnych dzieci warszawskich została zlikwidowana.  Te swoje uczennice Jadwiga Papi przeniosła do OchronWarszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, gdzie również prowadzono nielegalną naukę języka polskiego. Starsze córki z biedniejszych domów przeszły do tzw. Szwalny tegoż Towarzystwa, gdzie obok zawodu uczono także innych przedmiotów. Najzdolniejsze dziewczynki tej warstwy społecznej pozostały na pensji aż do ukończenia nauki. 

 Lokal szkoły został poszerzony, zakupiono pewną liczbę ławek i odpowiednich mebli szkolnych.  W swoim mieszkaniu matka Jadwigi - Teodozja Papi , prowadziła internat dla uczennic spoza Warszawy. Naukę pobierało już pięć kompletów pensjonarek, przychodzących z miasta lub mieszkających w internacie. Z każdym rokiem uczennic przybywało i to przeważnie spoza Warszawy. Trzeba więc było powiększać i lokal szkolny i internat. 

Potrzeby szkoły stale rosły, jej charytatywny i demokratyczny charakter nie  pomagał w osiąganiu  potrzebnych dochodów. Jadwiga starała się zaradzić brakom dają prywatne lekcje poza szkołą. Dowodem tego jest m.in następujące ogłoszenie zamieszczone w Kurierze Warszawskim dnia 3(15) sierpnia 1877 roku:

Podpisana przyjmuje uczennice przygotowujące się do pensyonatów żeńskich. - Wiadomość przy ulicy Widok Nr 8, a od 8 Lipca przy ulicy Wielkiej Nr 16. T. J. Papi

Około 1878 roku pomieszczenie szkoły Papi składało się z 16 pokoi (cztery mieszkania czteropokojowe połączone razem z przebitymi w ścianach drzwiami, zasuwanymi szafami)  na drugim i trzecim piętrze domu przy ulicy Wielkiej 16. Szafy musiały maskować te obszary,  bo szkółka początkowa w żadnym  przypadku nie mogła takiego lokalu zajmować. W tymże roku, 22 sierpnia, w Kurierze Warszawskim nr 187 ukazało się następujące ogłoszenie: 

Z upoważnienia Władzy Naukowej, przyjmę uczennice na stancję. Oprócz troskliwej opieki, zapewniam konwersacją w języku francuskim, oraz pomoc naukową. - T. J. Papi. Ulica Wielka Nr 16.

Uczennice mieszkające w internacie płaciły za naukę i utrzymanie z mieszkaniem około 300 rubli rocznie. Dochodzące płaciły mniej. Opłaty były jednak nie dla wszystkich jednakowe. Kto mógł, płacił ustaloną taksę, kto nie mógł, otrzymywał ulgi. Tak więc opłaty zależne były od zamożności rodziców. Były takie uczennice, które nawet z tych tajnych, najwyższych klasach nic nie płaciły za naukę. Sama Jadwiga Papi pilnowała jak matka czy niezamożne dziewczynki mają wszystko, co im do szkoły potrzebne było,  czy odrabiają systematycznie lekcje,  czy mają się w co ubrać itp. Wynikała też w najdrobniejsze szczegóły  życia szkolnego, a nawet osobistego uczennic. O stronę gospodarczą szkoły troszczyła się jej matka. 

Urządzenie szkoły było proste: dla klas początkowych, jawnych, sale zaopatrzone były w ławki, tablice, szafy oraz pomoce naukowe.  W salach tych uczyły się często także nielegalne klasy starsze.  Dla klas najstarszych całe urządzenie stanowiły duży stół i krzesła w jadalni. Często wykłady odbywały się przy stolikach w salonie a nawet w sypialni internistek.  Z biegiem lat do klas najniższych (podwstępnej i wstępnej) i do internatu przyjmowano także dzieci niezamożnych rodziców spoza Warszawy. Szkoła początkowa miała więc charakter szkoły demokratycznej dla dziewcząt z różnych warstw społecznych,  gdzie córki robotników znajdowały okazję do dalszego kształcenia się (najczęściej bezpłatnego) przez bezpośrednie przechodzenie uzdolnionych do klas wyższych tajnej pensji. 

Szkoła powoli zaopatrywania się w pomoce naukowe jak mapy zwykłe, wypukłe, tablice przyrodnicze; urządzona też była skromna pracownia chemiczna, przyrządy której mieściły się w szafie sypialni. Obszerna biblioteka znajdowała się w salonie mieszkania starszej pani Papi.

 W latach 1878-86 tajna szkoła rozrosła się do 6-klasowej pensji o wysokim jak na owe czasy poziomie nauczania. W 1879 roku było to już jakieś siedem - osiem poziomów (klasy podstępna wstępna i 6 klas szkoły średniej).  Kształciły się w niej nie tylko córki zamożnego mieszczaństwa ale i wiele zdolnych dziewcząt z rodzin niezamożnych, które korzystały z ulg w opłatach, a często  pobierały nauki, a nawet mieszkały w internacie zupełnie za darmo. Niezależnie od klas, w których przerabiano całość pewnego kursu opracowanego przez przełożoną i grono pedagogiczne programu, bywały jeszcze specjalne wykłady, jak na przykład prof. Wicherkiewicza z literatury powszechnej czy Władysława Smoleńskiego z historii polskiej,  których słuchało wiele uczennic z różnych klas. Były też uczennice które , na te specjalne wykłady przychodziły z miasta. Prawdopodobnie były to uczennice rządowych gimnazjów,  które które uzupełniały swe wykształcenie nauką przedmiotów nielegalnych.  

W roku 1879 opuściły szkołę pierwsze jej  wychowanki po ukończeniu pełnego siedmioklasowego kursu i wysłuchaniu dodatkowych wykładów. 

W tym samym roku 8 (20) sierpnia, szkoła tak reklamowała się w Kurierze Warszawskim:

Zakład Naukowy Żeński Jadwigi Herman przy ulicy Wielkiej 16 mieszkania 15, z nadchodzącym rokiem szkolnym na zasadzie uzyskania pozwolenia Władzy, rozszerzając zakres udzielanych nauk, przyjmować będzie do zapisu uczennice stałe i przychodnie do dnia 10 lipca i następnie od dnia 15 sierpnia.


Nauka rozpoczynała się o 8:00 rano wiosną i jesienią a o 9:00 zimą i trwała do 2:00 3:00 po południu. Można było w godzinach poobiednich przychodzić do szkoły w celu odrabiania lekcji, na konwersację języków obcych, na zabawy z internistkami itp. Po skończonych lekcjach uczennice przychodzące z miasta wracały do swoich domów internistki szły do mieszkania matki Jadwigi Papi, gdzie odrabiały  lekcje z pomocą korepetytorek lub samodzielnie a później zależnie od pogody wychodziły parami w drugim szeregu na spacer do ogrodu Saskiego. 

Warszawski Tygodnik Mód i Powieści z dodatkiem ilustrowanym ubrań i robót kobiecych 5 (17) czerwca 1882 roku zamieścił następujące ogłoszenie:

Teresa Jadwiga Papi przyjmie na mieszkanie panienki i ułatwia im edukację. Mieszkając u niej mogą pobierać nauki od profesorów pierwszych zakładów naukowych żeńskich, kształcić się w muzyce, śpiewie i korzystać z konwersacji w obcych językach.  

Dodatek do Przyjaciela Dzieci nr 4, oraz KRAJ - tygodnik polityczno-społeczny  w 1883 roku zamieściły identyczne “Zawiadomienie:

Zakład Naukowy Żeński Jadwigi Herman łącznie z pensyonatem Teresy Jadwigi Papi zawiadamia Szanowną Publiczność iż przyjmuje uczennice stałe i przychodne. Wiadomości ulica Wielka Nr 16.  

 Około roku 1883 /4 szkoła liczyła w klasach starszych ponad 70 uczennic w klasach młodszych znacznie więcej. Do chwili przejęcia szkoły przez Leonię Rudzką (w  1886 r.)  Papi wypuściła w świat 8 roczników. Szkoła rozwijała się dobrze poziom wychowawczy naukowy i organizacyjny był wysoki. Zespół wychowawców stanowiły najlepsze ówczesnych siły jak:  J. Władysław Dawid, Władysław Smoleński, Ignacy Boczyliński, Władysław Majchrowski, Marian Bohusz-Potocki, Stanisław Krawczyk i inni.

Jeśli chodzi o rodzaj, to szkoła Papi zbliżona była do typu neohumanistycznego. Język polski, literatura, historia stały dość wysoko. Z języków nowożytnych uczono francuskiego i niemieckiego. Przyroda, fizyka, chemia - jak na owe czasy i zawdzięczając  dobrym wykładowcom - stały na możliwym poziomie;  matematyka tylko była upośledzona, co wtedy było powszechnym zjawiskiem we wszystkich szkołach żeńskich.

Życie w szkole Jadwigi Papi płynęło szerokim bujnym i wartkim prądem. Stefania Sempołowska napisała we wspomnianym już w pamiętniku: 

Lata szkolne wprowadziły mnie w atmosferę nowych haseł i dążeń uczyły uczyły czcić czyn, patrzeć przed siebie, nie szukać treści życia i wskazówek życiowych w przeszłości, gdy chce się gmach nowego życia budować. 

Szkoła - tajna! - miała zorganizowany cały system znaków ostrzegawczych i sygnałów alarmowych. Oddanych stróż Antoni Pawlak, którego cztery córki uczyły się tu za darmo,  czuwał wraz ze swymi  chłopcami nieustannie na ulicy i w bramie. Zauważywszy podejrzane typy, urzędniczy frak  inspektora czy policję  carską, podawał umówiony sygnał. Wtedy małe dziewczynki w kilku klasach zaczynały  głośno śpiewać piosenki, hałasowały na sali rekreacyjnej, starsze rozkładały książki rosyjskie lub ”roboty kobiece”, szyły lub szydełkowały, gdy wykładowcy i uczennice najstarszych klas przemykały z nielegalnymi książkami do odizolowanych i rzekomo prywatnych mieszkań. Zresztą obdarowywany bogatymi prezentami i nieszkodliwy inspektor Hornberg dawał zwykle przełożonej Herman-Iżyckiej do zrozumienia kiedy będzie jej szkołę wizytował. 

W takich warunkach szkoła Papi przerabiała nie tylko najwyższy na owe czasy bo siedmio klasowy program nauki, lecz przełożona zorganizowała już w 1880 /81 roku dla swych absolwentek coś w rodzaju “wyższych kursów” historii, literatury, nauk społecznych, psychologii i pedagogiki. Na te kursy uczęszczała między innymi również Maria bohuszewiczówna. Stefanii Sempołowskiej zdawało się nawet, że Maria kończyła ostatnią klasę w szkole Papi. Młodszej koleżance nietrudno było zresztą pomylić się czy spotkała koleżankę z pensji czy z kursów. Na te kursy, jak twierdziła Stefania Sempołowska, uczęszczały niektóre absolwentki gimnazjów rządowych. 

 Największy jednak wpływ wywierała na swe wychowanki przełożona. Jej wpływ duchowy na cały zespół nauczycielski, a przede wszystkim na uczennice zauważają wszyscy wspominający tę szkołę i piszący o niej.

Ostatni rocznik absolwentek opuścił szkołę w 1886 roku.  W życiu publicznym wyróżniło się wiele z nich:

dr. Regina Maliniakówna-Winawerowa, ukończyła filozofię w Berlinie i  była tam docentką psychologii

Katarzyna Kalksztajnówna, przyrodniczka, nauczycielka szkół średnich

Felicyta Sąsiedzka  głośna działaczka PPS na kresach, tragicznie zmarła w 1905 r. 

Stefania Sempołowska,  ur. 1 października 1869 r.w majątku rodzinnym - Poloniszu, nauczycielka, działaczka oświatowa walcząca o prawa dziecka, dziennikarka i pisarka. Od początku lat 80 XIX wieku, po śmierci ojca zamieszkała wraz z matką - trudniącą się wyrobem kwiatów dla utrzymania rodziny -  i  trzema siostrami w Warszawie. Tu, jako  dziecko była świadkiem  pogromu ludności żydowskiej, co ukształtowało na całe życie jej postawę sprzeciwu  wobec szowinizmu i rasizmu. Wykształcenie początkowe i średnie uzyskała w tajnej szkole Jadwigi Papi. Mając lat 17 zdała egzamin na “Patent nauczycielki” przed rządową komisją w Warszawie. W latach 1894-1903 prowadziła  przy ulicy Świętokrzyskiej 17 pensję żeńską, kontynuację pensji Emilii Peateau (z pochodzenia Szwajcarki), działającej pod tym samym adresem w latach 1882-1894. Była członkiem Towarzystwa Oświaty Demokratycznej “Nowe Tory”, współredaktorem czasopisma dla młodzieży “Z bliska i z daleka” , a później dwutygodnika dla dzieci i wychowawców “W słońcu”.  W 1905 roku zainicjowała zjazd delegatów kół nauczycielskich  Królestwa Polskiego (1 października w szkole Stanisława Najmoły w Pilaszkowie). Zebrani nauczyciele postanowili prowadzić - wbrew zakazowi zaborcy -  nauczanie w szkołach ludowych w języku polskim. W trakcie rewolucji  (1905 r.) prowadziła także akcje pomocy więźniom politycznym. Wraz ze swym partnerem, Stanisławem Patkiem, kierowała Kołem Obrońców Politycznych. Za swą działalność była kilkakrotnie aresztowana, wydalona do Galicji, w 1898 r. - także więziona w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. W okresie międzywojennym pracowała w  Towarzystwie Opieki nad Więźniami “Patronat”.  Zmarła 31 stycznia 1944 roku w Warszawie, pochowana na Cmentarzu Powązkowskim.

 A także: Zofia Jodko-Narkiewiczówna-Truskolaska działaczka społeczna; Olga Gałecka, działaczka oświatowa Macierzy Szkolnej; Jadwiga i Zofia Golczówny, nauczycielki;  Halina i Natalia Chiżyńskie, działaczki społeczno-oświatowe na Litwie; Jadwiga Krzywoszewska-Wołowska, działaczka oświatowa; Halina Sempołowska-Zielińska, działaczka społeczna; Stanisława Sempołowska, działaczka na Podlasiu wśród Unitów;  Antonina i Kunegunda Pawlakówny (tak, tak dwie z czterech córek dozorcy Pawlaka, stróża tajnej szkoły Papi), nauczycielki szkół polskich w Paranie (Brazylia); Wiktoria Chełmińska, działaczka społeczno-oświatowa w Łomżyńskiem; Helena i Wanda, stryjeczne siostry głośnego swego czasu Jura Gorzechowskiego, który wykradł dziesięciu więźniów Pawiaka, kolporterki prasy socjalistycznej; Jadwiga i Bronisława Gałęzowskie, kuzynki Jadwigi Papi, działaczki socjalistyczne w latach 1881/2 i później.

Jadwiga jest jedyną osobą z rodziny Papi, o której - na skutek jej działalności zawodowej i społecznej - możemy dowiedzieć się aż tak wiele. Jak ją zatem postrzegano? 

W 1881 roku, w numerze 280 pisma Biesiada znajdujemy takie podziękowanie:

WDZIĘCZNOŚĆ. Najchętniej na prośbę kilku rodzin rekomendujemy pensyą panny Papi w Warszawie. Rodzice przejęci wdzięcznością za opiekę, jaką ich córki doznały od zacnej opiekunki, która z pieczołowitością matki czuwała przy łóżku chorych, ze łzami dziękuję i błogosławię. W zakącie Litwy byliśmy byliśmy spokojni o duszę i zdrowie naszych dziewczynek - a przykłady złego wychowania i demoralizacji o jakich codzień czytamy w gazetach nie przerażały nas. Tylko matka, tylko ojciec mogą ocenić, co znaczy dobra przełożona pensyi.


Marian Bohusz (właść. Józef Karol Potocki) w artykule “Matki - panny” zamieszczonym w 1896 roku, z okazji  i jubileuszu Jadwigi Papi, w warszawskim tygodniku Głos, tak ją opisuje:

Postać drobna, ruchy dość żywe, a w wyrazie twarzy obok jakiegoś nie dającego się opisać dobrotliwego wyrzutu czy żalu, w którym było już i przebaczenie i wiara w poprawę, zawsze i wiecznie widziałem jakąś troskę macierzyńską, jakby zapatrzenie się w jutro, w przyszłość swego drobiazgu. Tę chmurę, czy może lepiej tę aureolę troski widywałem później nad głowami kilku innych przewodniczek młodzieży, a zawsze najzacniejszych,  których pamięć czczę dotąd. Zdawało mi się wtedy, że w tych duchowych wylęgarnia umysłów i serc ludzkich, niepodobna zachować innego wyrazu twarzy - tak ważnym jest ich posłannictwo, tak wielką odpowiedzialność moralna, zdawało mi się że, obnoszenie stereotypowego uśmiechu madamy po salonach pedagogicznych jest pedagogiczną farsą. Myślałem że jeśli święci miewają utrapienia, to tak właśnie, jak Teresa Jadwiga i tamte najlepsze, muszą wyglądać święte utrapione. 

Cudowna nasza szkoła ukochana i czarująca wprost przełożona. Gdy Ona mówiła do mnie “słoneczko” - ja uśmiechałam się nie tylko do Niej, ale do życia całego” - wspominała w latach 1938/1939  Stefania Sempołowska

Jakiś szczególny entuzjazm, wiara w wielkość duszy Jadwigi Papi cechuje wszystkie wspomnienia byłych wychowanek. Kiedy na przykład jeden z nauczycieli języka rosyjskiego w jawnych, młodszych klasach, (później znany lekarz Warszawski wówczas student Uniwersytetu) zaczepiał przez dłuższy czas uczennice tajnych klas starszych, te urodziły że będą bronić się we własnym zakresie, nie skarżąc przełożonej “bo to by ją bardzo zmartwiło.” Taką samą serdecznością, życzliwością i szacunkiem otaczał ją zespół nauczycielski. 

 O doniosłym wpływie  Jadwigi Papi jako “duchowej rodzicielki, karmicielki, jaśniejszej myśli dziecinnej i wybiegającego w świat szerszy uczucia” napisał w cytowanym już wyżej artykule Marian Bohusz, jeden z najbliższych jej współpracowników w szkole.

Wszyscy znający ją - prywatnie lub tylko “służbowo” - zgodnie podkreślają jej skromność, ale i wielkie ambicje. Były one paliwem tytanicznej pracy, którą wykonywała bez odpoczynku czy zawahania do końca życia. Poza ogromem pracy wkładanej w organizację i prowadzenie szkoły i - oczywiście - nauczanie, poza wytężoną pracą literacką (o czym jeszcze napiszemy) Jadwiga nieustannie się kształciła:

Będąc już dojrzałą kobietą, nauczycielką i przełożoną pensji panna Papi uczyła się stale. Była w tym czasie prywatną uczennicą Tadeusza Korzona, Ignacego Boczylińskiego i Cezarego Ponikowskiego. Uczęszczała też na jakieś wykłady (tajne Seminarium dla nauczycielek ludowych, założone z inicjatywy Narcyzy Żmichowskiej, prowadzone przez  dr Ignacego i Julię Baranowskich.  (Papi także tam wykładała), dużo czytała i nie tylko nie robiła z tego przed swymi uczennicami tajemnicy, nie tylko nie starała się siebie przyoblec w szatę skończonej mądrości, ale swym przykładem niejako starała się zachęcić do wytrwałej pracy nad sobą, pociągając do dalszego kształcenia się” - pisze (z podziwem) Stefania Sempołowska

Ale - dodaje D. Wierciochowa - oprócz ustawicznej pracy nad sobą, oprócz wydeptywania  ścieżek na polu piśmiennictwa dla dzieci i młodzieży, lekcji prywatnych, lekcji na pensji, kierownictwa pedagogicznego i administracyjnego prowadzonej przez siebie szkoły, wychowywania uczennic w szkole i w internacie, poświęcała jeszcze do 12 godzin tygodniowo na bezpłatne nauczanie w zakładach dobroczynnych głównie w ochronach i szwalniach Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, wreszcie wychowywała dzieci to siostry to brata.

Przejęta hasłami emancypantek, zwłaszcza Narcyzy Żmichowskiej i “Entuzjastek”, a także Elizy Orzeszkowej - realizowała je w wychowaniu swych uczennic, kładąc szczególny nacisk na prawo do wykształcenia, pracy zarobkowej i samodzielności w życiu. Szansy  na osiągnięcie niepodległości narodu upatrywała - świadomie, czy nie podzielając idee Komisji Edukacji Narodowej - w odpowiednim wychowaniu młodzieży.

 Zdecydowana zwolenniczka postępu, utopijnie sądziła, że poprzez przemilczanie, a nawet zapomnienie klęsk narodowych będzie możliwe w przyszłości wyzbycie się narodowych wad  błędów. Demokratka i “chłopomanka” (co w jej wypadku oznaczało  walkę o oświatę dla mieszkańców wsi, tak mężczyzn, jak i kobiet),  ideowo zbliżona do grupy późniejszego “Głosu” z jego wiarą w odrodzenie narodowe  przez wykształcony i uświadomiony lud, także socjalistka, organizująca już w 1878/9 roku, pod wpływem Władysława Grabińskiego, pomoc materialną dla pierwszych socjalistów uwięzionych w Cytadeli Warszawskiej. Z partią socjalistyczna związany był także młodszy brat Jadwigi - Marceli, oraz co najmniej dwie kobiety z rodziny Gałęzowskich: Gazeta Narodowa 5 kwietnia 1882 roku zamieszcza - pod nagłówkiem “Polscy socjaliści - spis świeżo zasądzonych przez sądy moskiewskie w Warszawie za udział w propagandzie socjalistycznej”. Wymieniono wśród nich Bronisławę Gałęzowską, sluchaczkę wyższych żeńskich kursów w Petersburgu, oraz Jadwigę Gałęzowską, uczennicę warszawskiego konserwatorium muzycznego. Obie wcześniej uczyły się w szkole Jadwigi Papi. Więcej o tych osobach w rozdziale “Rodzina Gałęzowskich”.

Swych przekonań potrafiła bronić w sposób nieoczekiwanie stanowczy. Panie Jadwiga Herman-Iżycka i Stefania Sempołowska tak opisują zachowanie przełożonej w czasie zimowych rozruchów antysemickich (pogromów) w 1881/1882 roku, po zabójstwie Aleksandra II, kiedy to ta drobna kobieta jednego dnia styczniowego znalazła się sama naprzeciw pijanej gromady mętów społecznych,  które biły Żydów, rozbijały ich sklepiki i mieszkania niszcząc cały dobytek:

Panna Papi stanęła na środku ulicy z rozkrzyżowanymi rękami, jakby ich wszystkich chciała zatrzymać. Usiłowała przemówić do ich sumień i serc. Byłaby i ona wówczas padła pod ciosami, gdyby  jej nie poznali wyrostki z dzielnicy, w której mieszkała i pracowała. - “To święta kobieta!” - krzyknął  jeden z nich. - “ Ruszajmy w drugą ulicę” -  wrzasnęli inni i skręcili w stronę Chmielnej. W dwa  dni później rodziny żydowskie na kolanach dziękowały  “swej wybawicielce”  za ocalenie ich dobytku a może i życia.

Nawiasem - rozwiązania ostro zarysowującej się w tych czasach “kwestii żydowskiej” Jadwiga upatrywała w asymilacji, co dla nas, “późnych wnuków” kłóci się nieco z jej  równościowymi i postępowymi poglądami. Ale może przesadzamy.

Nauczyciele w szkole Jadwigi Papi

Stały pedagogiczny personel szkoły stanowiły - obok przełożonej - nauczycielki, które szkole poświęcały cały swój czas: zajmowały się nauczaniem poszczególnych przedmiotów, ale także wychowaniem w poszczególnych klasach i w internacie , w którym same często zamieszkiwały. Trzy spośród nich, szczególnie bliskie współpracownice przełożonej, największy też wpływ wywierały na wychowanki i najlepiej zapisały się w ich pamięci. Były to: 

Jadwiga Ewelina Herman-Iżycka urodzona w 1858 roku w rodzinie szlacheckiej na wileńszczyźnie. Dzięki pomocy stryja, nauczyciela gimnazjów rządowych, ukończyła w 1872 r. - z wynikiem celującym - prywatną średnią szkołę żeńską w Mińsku. W 1873 roku zdała - celująco - państwowy egzamin na nauczycielkę domową. Lecz dyplomu jej nie wydano ponieważ  - jako Polka i katoliczka - wedle obowiązujących przepisów nie mogła być nawet do  niego dopuszczona. Z początkiem 1874 roku 16-letnia Jadwiga udała się do Warszawy gdzie udzielała lekcji prywatnych oraz rozpoczęła pracę w tajnej szkole Jadwigi Papi.  W celu otrzymania pozwolenia na prowadzenie jawnej szkółki początkowej dla dziewcząt ,  złożyła ponownie egzaminy na początkową a następnie domową nauczycielkę języka rosyjskiego, polskiego, arytmetyki i geografii. Przy tych właśnie egzaminach Polki był bardzo szykanowane przez rosyjskich egzaminatorów. Od tego roku, po otrzymaniu zezwolenia władz oświatowych, oficjalnie prowadziła szkołę  panny Papi. Nauczała rosyjskiego w jawnych klasach młodszych, oraz arytmetyki w tajnych klasach wyższych, a także była wychowawczynią w internacie. Pracowała dalej nad sobą, uczęszczała na specjalne wykłady profesorów, aby zdobyć szersze wiadomości ogólne zwłaszcza z historii i literatury polskiej. W latach 1877-80 pozostawała pod ideowym wpływem pierwszych socjalistów (podobnie jak cała szkoła). Należała  do Koła Opieki Nad Uwięzionymi Socjalistami  i brała udział w organizowaniu pomocy. Po represjach politycznych w r. 1881 odeszła z ruchu socjalistycznego. W roku 1882 stanęła ponownie do egzaminu - z jednego przedmiotu - na patent wyższy i uzyskała uprawnienia do nauczania arytmetyki nie tylko w domach prywatnych lecz i  w klasach starszych prywatnych zakładów naukowych. w Królestwie Polskim. Do Warszawy przybyła w okresie namiętnej walki pozytywistów warszawskich z romantykami. Stanęła po stronie pozytywistów i stała się  “Siłaczką”, zwolenniczką walki o emancypację kobiet.  Zerwała zaręczyny, aby bez reszty poświęciC się pracy zawodowej.  Uczyła języka rosyjskiego i arytmetyki, ale potrafiła tyle zapału włożyć w swoje lekcje, że  były bardzo zajmujące dla słuchaczy. Należała do tej kategorii nauczycielek które pracowały ciężko, bez rozgłosu z wielkim samozaparciem, a które  Marian Bogusz,  przebywający na zesłaniu w Rosji, w swym (cytowanym już wyżej) artykule opisał jako “Matki-panny”.  Jadwigę Herman-Iżycką pamiętał jako nauczycielkę zmarłą i tak ją w nim opisał: 

Twarz okrągła blada -  bo już ją brała wtedy moc swoją choroba, która ją później zabiła, a obok choroby i już na jej twarzy osiadło owo święte utrapienie pedagogiczne... Oczy rozumne i dobre, ale wiecznie jakieś trwożne. Tak wyraźnie stanęła mi przed wzrokiem ducha!  Oto na czarnem tle otwartych drzwi przedpokoju zarysowała się jej postać wysmukła, zgrabna, w sukience szarej... Trochę to jak powieść, ale doprawdy  suknię nosiła szarą. Przyszła rzucić  na nas okiem,  zobaczyć czy dobrze nam idzie praca; dłoń i palce wsparła na drzwiach, między ubielonymi palcami widać  jej kawałeczek kredy. Usta jej zamknęły się przed chwilą po jakimś upomnieniu serdecznym czy przestrodze, a teraz ot poniosą jakąś prawdę, jakąś maleńką prawdę małym gołowinom. Powie pewno zdumionym dziewczynkom, że ziemia jest kulistą, albo że mnożenie to tylko dodawanie skrócone.

Nawiasem - poczciwy autor tego pięknego, jubileuszowego artykułu niesłusznie wnioskował o chorobie i śmierci  Jadwigi Herman przed 1896 rokiem.  Po przejęciu pensji Jadwigi Papi przez Leonię Rudzką  w 1886 roku przeszła, wraz z uczennicami, pod nowe kierownictwo i na pensji tej,  a później także w gimnazjum przepracowała 50 lat. Nauczała arytmetyki i geografii, była wychowawczynią generalną, także w internacie przyszkolnym. W okresie strajku szkolnego  wzięła czynny udział w organizowaniu kompletów dla uczniów ze szkół rządowych. Po utworzeniu  w 1905 roku  Polskiej Macierzy Szkolnej pracowała w kierownictwie Wydziału Oświaty Ludowej.  Podczas I wojny światowej współdziałała ze swą dawną uczennicą Stefanią Sempołowską w organizacji opieki  nad pozbawionymi pracy nauczycielami. W późniejszych latach, w niepodległej już Polsce, pełniła tylko lżejsze obowiązki zastępstw wychowawczych. W 1936 roku, po 62 latach pracy nauczycielskiej wycofała się ze względu na stan zdrowia. Zmarła w 1940 roku. 

Jadwiga Kuczyńska

W roku 1872 lub 73 ukończyła ona  (z wynikiem celującym), wraz z siostrą swoją Bronisławą,  tajną pensję Florentyny z Domaszewskich Włoszkowej w Warszawie. Z powodu trudnych warunków materialnych wcześnie musiała się zabrać do pracy zarobkowej, najpierw jako nauczycielka w prywatnych domach, później także na prywatnych pensjach żeńskich, głównie tajnych. Dokształcała się stale. Razem z Jadwigą Papi uczęszczała na tajne kursy naukowe dla nauczycielek, na których wykładali m. in. znany historyk Tadeusz Korzon, oraz Ignacy Boczliński, profesor literatury polskiej, nieprzeciętnej miary pedagog i wysokiej wartości człowiek, bardzo poszukiwany nauczyciel wykładający w wielu szkołach żeńskich,, między innymi w Instytucie Aleksandryjsko - Maryjskim Wychowania Panien. Podobnie jak Papi, Kuczyńska nie robiła z tego tajemnicy przed uczennicami. Musiała także  posiadać jakieś oficjalne, przez władze rosyjskie uznawane świadectwa, bo uczyła i w jawnej, prywatnej szkole Jadwigi Sikorskiej. z Jadwigą Papi zaczęła współpracować około 1873 roku. Specjalnością jej była geografia ale w klasach młodszych uczyła także języka polskiego, niemieckiego i rachunków. Jako nauczycielka geografii przepracowała 50 lat. Jedna z uczennic podkreślała bardzo wyraźnie , że  geografię jako specjalność wybrała wyłącznie pod wpływem J. Kuczyńskiej. 

Na postawę duchową  Jadwigi Kuczyńskiej duży wpływ miała Narcyza Żmichowska. Kuczyńska była - jak to mówiono wówczas - “Narcyzianką”, nie tylko z wewnętrznego przekonania, jak na przykład Papi,  ale musiała być i organizacyjnie z nim związana, nosiła bowiem strój “Narcyzjanki”  -  gładką,  skromną szarą suknię z dużą srebrną broszą, na  której widniały litery PAX, i w której  wyglądała raczej na mniszkę niż na osobę świecką. Tu przypomnijmy sobie szarą suknię, w której Marian Bohusz widywał zawsze (i opisał) Jadwigę Herman-Iżycką. Czy to aby nie ten sam “mundurek” ?

Kuczyńska była osobą głęboko religijną, ale nigdy nie narzucała swojej wiary uczennicom. Hołdowała zasadom surowej moralności, była przy tym wielką i prawdziwą patriotką. Uczennice szkoły p. Sikorskiej piszą o niej, że była “gorącą krzewicielką moralności opartej na zasadach religii, tudzież budzicielką miłości ojczyzny”.

Aneta Międzychowska

Była córką Polaka, emigranta i francuskiej matki, ale czuła się Polką i całe życie w Polsce pracowała. Wychowana w zakładzie naukowym dla Panien Polskich,  prowadzonym przez księżnę Czartoryską w Paryżu (Hotel Lambert).  O dalszych jej wykształceniu brak wiadomości. Bardzo dobrze i gruntownie znała język francuski i uczyła go we wszystkich klasach szkoły Papi,  wykładała też historię literatury francuskiej. 

Międzychowska była socjalistką, pozostawała w kontakcie z pierwszymi przywódcami polskiego ruchu socjalistycznego. Na kursach nauczycielskich zapoznała się z nauczycielkami socjalistkami Flipiną Paskowicką i Amelią Szyndler. Udało się jej uniknąć aresztowania w tzw. “sprawie stu trzydziestu siedmiu” (o propagandę socjalistyczną) w latach 1878/79. W 1880 roku, wraz z nauczycielem szkoły Papi Władysławem Grabińskim i swoim szwagrem wzięła udział w organizowaniu młodzieżowych kółek socjalistycznych i tym razem także uniknęła aresztu, by po raz trzeci związać się z członkami Wielkiego Proletariatu (B.Sławińskim, M. Bohuszewiczówną , W. Jodko-Narkiewiczem)  i również wyjść obronną ręką. Poprzez Międzychowską i jej szwagra, studenta Uniwersytetu Warszawskiego propaganda socjalistyczna zaczęła docierać i do uczennic  szkoły Papi już około 1882 roku. Od owego szwagra Mędzychowskiej uczennice: Stefania Sempołowska i Giga Wołowska otrzymały pierwszą broszurę propagandową pod tytułem “Precz z religią, małżeństwem i majątkiem”  przyjęta została jednak spokojnie i rzeczowo. Tylko kilka uczennic  przejęło się hasłami przez nią szerzonymi, a i to na krótko. Sama Międzychowska na terenie szkoły propagandy nie uprawiała, choć o socjalizmie w obecności uczennic często z drugim sympatykiem, Władysławem Grabińskim, mówiła.

Józef Karol Potocki  (później znany pod pseudonimem Marian Bohusz, a niektóre teksty prasowe podpisujący Nauczyciel) urodził się 16 listopada 1856 roku w Prużanach. W 1874 roku ukończył gimnazjum w Mińsku Mazowieckim.  Około 1875/ 76 roku przybył do Warszawy i zapisał się na Wydział Przyrodniczy Uniwersytetu. Od razu też wszedł do grupy pozytywistów warszawskich ze Świętochłowskim na czele. Od 1878 do 1880 roku pisywał w “Wędrowcu”, “Przeglądzie Tygodniowym”, “Prawdzie” i   innych pismach. Artykuły jego dotyczyły życia społecznego. Oprócz tego idee swoje rozpowszechniał w wierszach,  których dość dużo drukował, więcej ich jednak krążyło  tylko w odpisach.  Wiersze takie  jak “Któż zbudzi cię kiedyś, królewno zaklęta?”, “Świt”, “Sen Grzeli” miały charakter alegoryczno- patriotyczny i były wśród młodzieży niezwykle popularne.  Poza publicystyką Potocki pracował jako nauczyciel matematyki i fizyki w różnych szkołach żeńskich przede wszystkim prywatnych. M. Złotorzycka w “Niepodległość”  1939, nr 2/55 s. 230 ,tak o nim pisze:

 Mimo niezbyt ujmującej   powierzchowności,  bezlitosnego wprost krytycyzmu w stosunku do wszelkiej obłudy, pozorów,  fałszu,  mimo  licznych, własnych dziwactw Potocki był przez młodzież (tak w szkołach męskich jak i żeńskich) ogromnie lubiany, a nawet wprost uwielbiany. 

Zaś Stefania Sempołowska  w jednym z wywiadów charakteryzuje go tak:

Sam był młody, mądry, dobry dowcipny i miał gorące serce, był więc bliski młodzieży [...] Ale też i sam tę  młodzież kochał, rozumiał, odczuwał jej porywy i wzloty jak rzadko kto w tym okresie walki młodego pokolenia pozytywistów ze starszym pokoleniem romantycznego zrywu 1863 roku. Szczególną opieką intelektualną otaczał młodzież na wysoki ton ideowy nastawioną. Zapalał ją do pracy społecznej, wskazywał wielkie ideały, rzucał ziarna myśli o krzywdzie ludu i o niesprawiedliwości społecznej. Mimo iż sam w szeregach zganizacyjnych socjalistów nigdy nie stanął, był ojcem duchowym wielu socjalistek (Maria bohuszewiczówna, Felicyta Sąsiedzka, Helena i Wanda Gorzechowskie, Regina Maliniakówna) 

Był też ojcem duchowym nie tylko Joasi  z Ludzi bezdomnych, lecz   wielu oświatowych działaczek ludowych jej podobnych z życia prawdziwego (Stefania Halina i Stanisława Sempołowskie, siostry chiżyńskie, Ola Gałecka i tak dalej)   

Chociaż Potocki rozpoczynał swą działalność w okresie wszechwładzy pozytywizmu I sam od razu przystał do ich obozu, pozostał jednak w swoich poglądach filozoficznych idealistą, poetą w życiu codziennym, romantykiem w dziedzinie politycznej, wierzącym głęboko, wbrew szerokiemu ogółowi, w niepodległość Polski. W tym duchu - często zamiast prowadzenia lekcji - prowadził z uczennicami  szerokie dyskusje, tak budujące, że surowa co do zasady przełożona, Jadwiga Papi, godziła się na to uważając, że  zaległości z matematyki czy fizyki może uzupełnić inny nauczyciel, ale tak pięknie i skutecznie krystalizować poglądy dziewcząt i budzić szlachetności w ich duszach potrafi tylko Potocki. Potwierdza to następujące wyznanie Jadwigi Herman-Iżyckiej:

Toteż wiele razy musiałam na godzinach wychowawczych  przerabiać z uczennicami różne działy programu i rozwiązywać trudne zadania, aby kurs nauki prowadzony przez poetę i pisarza nie ucierpiał.

Jako człowiek Potocki imponował dorastającym dziewczętom i prawie już dorosłym pannom gruntownością wiedzy, wszechstronnością zainteresowań, idealizmem. Obok poza przełożonej - u niego szukały rady, zasięgały opinii w najrozmaitszych swoich sprawach życiowych, toteż kiedy kilka lat później Potocki ożenił się z posażną panną ( jak się wydaje - w celu zasilenia funduszów potrzebnych na wydawanie Głosu),  dawne jego wychowanki przeżyły to głęboko, traktując jako wyrachowanie niegodne tego ideowego człowieka. 

Jedną z metod oddziaływania, którymi Potocki posługiwał się jako narzędziem i bronią jako nauczyciel i pisarz, była ironia. Wyśmiewał sentymentalizm, przesadną nieśmiałość, niezaradność i brak samodzielnego myślenia. Uczył dostrzegać -na przykład w literaturze i sztuce - nie tylko piękno i harmonię ale także siłę i szlachetność. Ironia jego bywała nieraz dotkliwa - kiedy na przykład potrafił publicznie, w klasie powiedzieć uczennicy “niech pani nie stawia sentymentalnych kropek jako znaku dzielenia”,  lub kiedy kreślił satyryczne obrazki i  sylwetki  poszczególnych uczennic czy klas. Stefania Sempołowska tak o nim pisze (po latach):

Minęło przecież wiele lat - dawno już minęło pięćdziesięciolecie dzielące mnie od tych rozmów, które w dniach młodości radowały serce, rozwijały i krzepiły duszę, w sporach skrystalizowały i umacniały  stanowisko światopoglądu społecznego, a jednak pamiętam je, jakby to było wczoraj... niedawno...

 W przeciwieństwie do idei “siłaczek”, poświęcenia, oddania się dla społeczeństwa, bliskiej J. Papi i większości nauczycielek w jej szkole,  Potocki bronił prawa do życia osobistego, do miłości. Wskazywał także dążenia wielkie wzniosłe, pracy dla narodu, dla państwa niepodległego, na pierwszym miejscu stawiał człowieka społecznego, ale jednocześnie bronił jego indywidualności. 

 Nie podjął pracy w - jawnej już - nowej szkole Leonii Rudzkiej; nie odpowiadał mu jej elitarny charakter i pański ton przełożonej. Pochłonęły go całkowicie  inne sprawy: zakładał Głos, tygodnik społeczno-polityczny i literacki, chcąc wszystkie swoje siły poświęcić ruchowi ludowemu. Potem przyszły niepowodzenia: nieudane małżeństwo, areszt zsyłka do Rosji, gdzie często wspominał szkołę i dawne swoje uczennice, aż w końcu przyszło załamanie psychiczne i tragiczny koniec w 1898 roku.

Władysław Grabiński.  Gruntownie wykształcony nauczyciel chemii (brak danych gdzie ukończył studia) miał także znaczny wpływ wychowawczy na uczennice. Wybitnie inteligentny, umysł lotny więc nieobce mu były i inne dziedziny,  nauki przyrodnicze, społeczne,  historia, literatura i in. O wszystkim umiał mówić w sposób bardzo interesujących,  miał przy tym oryginalny sposób podejścia do wielu zagadnień, posiadał także duże poczucie sprawiedliwości i był wrażliwy tak na osobiste jaki na społeczno narodowe krzywdy ludzkie.  Często podkreślał, jak wielką krzywdą jest brak oświaty i brak środków materialnych dla ludu i wszystkich ludzi zdolnych i utalentowanych obu płci. Jego priorytetem była idea sprawiedliwości społecznej. Pracował jako nauczyciel nie tylko w szkołach prywatnych, ale także w nielegalnych szkółkach robotniczych na Powiślu. Należał do grupy socjalistów, którzy w 1880 roku poprowadzili dalszą akcję organizacyjną i propagandową wśród robotników warszawskich, że utworzyli nową sieć kółek przygotowawczych i rewolucyjnych a w pracy tej nielegalnej Grabiński się wyróżniał. Współpracował też później z ruchem chłopskim, już w latach 1870-1887 utrzymywał kontakty z Filipiną Płaskowicką i j często posyłał jej materiały propagandowe i książki, jeździł do niej na wieś. 

 Dziewczętom kończącym szkołę i mającym zamiar poświęcić się zawodowi nauczycielskiemu Grabiński dawał najrozmaitsze wskazówki pedagogiczne, ale także dotyczące życia osobistego.  na Jednemu z roczników uczennic na zakończenie szkoły wpisał na przykład aforyzm: “Abyś kochając ludzi nie przestała kochać człowieka”.  Nieuleczalna choroba nie pozwoliła mu rozwinąć skrzydeł na polu wychowania. Zbyt wcześnie  musiał porzucić pracę nauczycielską.

Florian Łagowski (1843-1910) był nauczycielem języka polskiego, uważanym za uczonego polonistę, który pomimo dużej wiedzy i dobrej woli  nie umiał zaskarbić sobie zaufania uczennic szkoły  panny Papi. Jako kierownik i dyrektor szkół męskich uchodził za autorytet pedagogiczny. Może te “baby” lekceważył podświadomie?

Władysław Smoleński, jeden z najbardziej zasłużonych wykładowców  tajnego szkolnictwa przełomu XIX i XX wieku. Urodził się w 1851 roku w powiecie ciechanowskim, do szkoły średniej uczęszczał w Mławie, Płocku i Warszawie. W 1874 roku ukończył  Wydział Prawny na Uniwersytecie Warszawskim i rozpoczął studia historyczne jako samouk, bez pomocy profesorów czy możności uczestniczenia w seminariach i pracy w archiwach. Od roku 1875 rozpoczął wykłady historii polskiej  w szkołach żeńskich, tajnych i jawnych oraz na tajnych kompletach dla chłopców, przeważnie uczniów szkół rządowych. W szkole J. Papi wykładał historię od 1978 roku. przez lat osiem, do przejęcia szkoły przez Leonię Rudzką.  Jego wykłady były porywające dla słuchaczy nie tylko ze względu na treść ale i literacką formę: w latach 1869-1874 Smoleński rozpoczął  swoją karierę pisarską od poezji umieszczanej w różnych czasopismach jak Kłosy, Tygodnik Ilustrowany, Wieniec i inne . Po 1886 roku pracował dalej na pensji L. Rudzkiej, łącznie w tej szkole przez lat trzydzieści w okresie kierownictwa dwóch kolejnych przełożonych. 

Jan Władysław Dawid, jeden z najwybitniejszych pedagogów polskich, rozpoczął swą karierę zawodową w szkole Jadwigi Papi, z którą kontakt nawiązał już około 1880 roku, czyli jeszcze w okresie studiów uniwersyteckich. Jesienią 1882 roku wyjechał na studia do Niemiec, najpierw do Hale później do Lipska, gdzie zajął się naukami przyrodniczymi, psychologią i pedagogiką. Po powrocie w 1884 roku do Warszawy rozpoczął szerszą działalność pedagogiczną, między innymi w szkole Papi -  oraz piśmienniczą. Swoje prace naukowe i rozprawy drukował od 1882 roku w Ateneum i Prawdzie, później zaś w Przeglądzie Pedagogicznym, który sam redagował . Był  pedagogiem i psychologiem-wychowawcą raczej teoretykiem niż praktykiem. To on pierwszy położył podstawy pod naukę pedologii  w Polsce. W celach naukowych (możliwość obserwowania młodzieży) jak i zarobkowych, od 1884 roku roku rozpoczął wykłady na kilku pensjach żeńskich. Jedną z pierwszych została ponownie tajna szkoła Papi,  gdzie z najstarszych klasach wykładał przez 2 lata logikę i psychologię. Nie wywał jednak większego wpływu na uczennice. I choć w  późniejszych latach mocno podkreślał w swych pracach  konieczność bezpośredniego kontaktu nauczyciela z wychowankami, sam jako młody początkujący nauczyciel, postawiony wobec wielu żywych przystojnych i dorosłych dziewcząt, nie umiał nawiązać tego kontaktu, nie potrafił przyjąć szybko właściwej postawy i sposobu postępowania. 

Stanisław Kramsztyk, nauczyciel fizyki i cosmograf był natomiast wykładowcą ulubionym przez uczennice, najmilszym kolegą I współpracownikiem. Miał on swój system nauczania. Wiadomości podawał w formie przystępnej i jasnej. Fizyki, która  miała wówczas szkołach prawie że elementarny poziom, uczył w ten sposób, że   rozpoczynał od zjawisk najprostszych, stanowiących punkt wyjścia do badań naukowych  i prowadził uczennice dalej poprzez historyczny rozwój coraz to dalszych odkryć, aż do współczesnego stanu wiedzy. Na  tych właśnie wykładach pozytywistyczne hasło “wiedza to potęga” nabierało w oczach uczennic realnej treści i otwierało przed nimi szerokie perspektywy. W latach 1875-1880 fizyka nie była jeszcze wprowadzona do szkół średnich, to też Kramsztyk uczył jej tajnie, tak w jawnej szkole Jadwigi Sikorskiej,  jak i w szkole Jadwigi Papi. Celem jego nauczania było doprowadzenie uczennic do samodzielnego zdobywania elementarnych wiadomości z fizyki przez obudzenie uzyskanie ich naturalnego zainteresowania. Kramsztyk Znał doskonale swój przedmiot, a nadto był w nim sam rozmiłowany ,ale nie mając do dyspozycji odpowiedniej pracowni fizycznej musiał fizycznej musiał przynajmniej najważniejsze doświadczenia wykonywać w prymitywnych warunkach. oczywiście nawet  jemu, świetnemu pedagogowi i popularyzatorowi  nie udawały się często te eksperymenty. K. Kalksztajnówna pisała do koleżanki:

Pamiętasz, że profesor Kramsztyk miał takie jakiejś niezręcznie ręce? Wszystko z nich leciało, spadało, tłukło się i wylewało. Nie udały mu się doświadczenia z ciepła, z optyk,i magnetyzmu, elektryczności.  Ale[...] można widocznie mieć niezdarne ręce, a jednak wiedzieć I umieć powiedzieć z czego składa się świat, można [...] nauki społecznerozumieć niebo i gwiazdy.

 Stanisław Kramsztyk był także świetnym popularyzatorem wiedzy przyrodnicze,  pierwszym autorem wielu podręczników szkolnych ze swojej specjalności, współautorem Poradnika dla samouków, wybitnym fizykiem-pedagogiem. Pierwsze swe prace ogłosił w 1862 roku zamieszczając je  w różnych czasopismach jak Przyjacielu DzieciWszechświecie Ateneum.,  ibliotece Warszawskiej,  Przeglądzie Pedagogicznym, Encyklopedii Wychowawczej i wielu innych.

Cezary Ponikowski i Tomasz Gagatnicki - kolejno - wykładali w szkole Jadwigi Papi zaskakujący jak na owe czasy przedmiot -  nauki społeczne. Wykłady  te obejmowały dwa działy: materialny rozwój społeczeństwa, w którym podawano zasadnicze pojęcia ekonomii, oraz teoretyczny - zarys duchowego rozwoju społeczeństwa i jego kultury, czyli socjologii, a także  podstawowe i ogólne pojęcia z dziedziny prawa państwowego, administracyjnego itp. Cezary Ponikowski, prowadzący regularne zajęcia szkolne dość krótko, później zaś (ze względu na stan zdrowia) wyłącznie dorywczo, jako doradca, opiekun społeczny i wizytator,  dawał uczennicom usystematyzowany, ukazany w rozwoju historycznym obraz całości tych zagadnień. Przez słuchaczki był bardzo ceniony, wręcz uwielbiany, choć  nie mamy żadnych bezpośrednich tego dowodów: Dionizie Wawrzykowskiej-Wierciochowej, z której pracy w największej mierze korzystamy, nie udało się już odnaleźć ani jednej żywej jego uczennicy. 

Adwokat Tomasz Gagatnicki , który przejął ten przedmiot, był - jak widać ze wspomnień  uczennic, żywo zainteresowany  aktualnymi przejawami życia społecznego i od ich omówienia wykłady rozpoczynał. Nie dawał systematycznego i uporządkowanego kursu Nauk Społecznych, ale różne ich elementy potrzebne do objaśnania wydarzeń bieżących. Na przykład wiele zajęć poświęcił toczącemu się wówczas procesowi socjalistów w Krakowie, a potem procesowi proletariatczyków,  a tym samym i socjalizmowi w ogóle, z pominięciem, lub króciutką tylko z wzmianką o innych dążnościach reformatorskich i próbach wcielenia ich życie. Mimo to wkłady Gagatnickiego , choćby tylko ze względu na sam przedmiot, obejmujący całość zjawisk życia społecznego, rodziły żywe zainteresowania, niepokoiły, zmuszały do zastanawiania się.

Władysław Witkowski Wykładał geografię w klasach starszych i był jednocześnie nauczycielem geografii w Instytucie Guchoniemych, nosił zatem mundur urzędniczy, który jak tak raził w szkole nielegalnej. 

Władysław Nowicki był nauczycielem języka polskiego w klasach  starszych. Uczył głównie stylistyki. Chodził chodził także w mundurze urzędniczym jego wykłady ,bez polotu i fantazji, odznaczały się jednak właściwym stopniowaniem trudności i systematycznością. Był metodykiem nieprzeciętnej miary, często zabierał głos w sprawach nauczania i wychowania na łamach różnych czasopism (Przegląd Pedagogiczny, Encyklopedia Wychowawcza i inne), był jednak lepszym teoretykiem niż praktykiem. Jego lekcje stylistyki stały dużo niżej niż analogiczne lekcje panny Papi.

Edmund Bardzki, nauczyciel geometrii, był  autorem dobrych podręczników do matematyki. Jako cichy przeciwnik wyższych studiów kobiet, na swoich lekcjach więcej dbał o ogólny rozwój umysłowy swych elewek, niż nauczanie ich geometrii 

Ludwika Mahlzan baronówna, nauczycielka języka niemieckiego, pochodząca ze starej, arystokratycznej, lecz zubożałej rodziny.

Władysław Wicherkiewicz , nauczyciel literatury powszechnej. wychowanek niemieckiego Uniwersytetu, podczas gdy inni byli przeważnie absolwentami rosyjskich uniwersytetów z warszawskich włącznie. W wykładach swoich nie dawał całokształtu tej literatury i uczył nieco chaotycznie, a jednak interesował uczennice i zaciekawiał poszczególnymi utworami tej literatury, gdyż wykładał z przyjęciem. 

Edward Romuald Bogusławski (1848-1917) Uchodził za pierwszorzędną siłę nauczycielską i w szkole Papi , cieszył się wielkim autorytetem. Wykładał historię powszechną dość zajmująco, choć może nieco sucho. Potrafił jednak zainteresować uczennice tym przedmiotem. Z historii powszechnej poznały one najlepiej dzieje słowiańskie, gdyż profesor Bogusławski często do nich powracał. 

 Z. Grabowski  także uczył historii powszechnej.

W. Majchrowski i W. Witkowski- w różnych okresach - uczyli geografii.


Anna Tomaszewicz-Dobrska, pierwsza w Polsce kobieta z dyplomem lekarskim i praktyką zawodową na ziemiach polskich, specjalistka chorób kobiecych i pediatra. Urodzona 13 kwietnia 1854 w Mławie, w rodzinie urzędniczej, wykształcenie średnie odebrała w Łomży i na pensji  p. Paszkiewiczowej w Warszawie. W wieku 17 lat rozpoczęła studia medyczne w Zurychu. W trakcie 5 roku studiów otrzymała asystenturę u neurologa i psychiatry Eduarda Hitziga. W 1877 roku   napisała pracę doktorską pod kierunkiem Ludimara Hermanna i  otrzymała za nią nagrodę naukową. Studia uzupełniała w Wiedniu i Berlinie. Po studiach przyjechała do Warszawy, gdzie nie mogła nostryfikować dyplomu ze względu na płeć. Mimo pozytywnej opinii prof. Henryka Hoyera, kierowane przez niego Warszawskie Towarzystwo  Lekarskie odrzuciło jej apelację narażając ją na upokarzająca dyskusję publiczną o studiujących kobietach, w której jej obrońcami byli Aleksander Świętochowski i Bolesław Prus Ostatecznie - ze względu podjęcie pracy opiekunki haremu sułtana, bawiącego chwilowo w Petersburgu - została dopuszczona do egzaminów końcowych na rosyjskiej Akademii Medyko-Chirurgicznej i uzyskała nostryfikację dyplomu w tym mieście.  Do Warszawy wróciła w 1880 roku i rozpoczęła praktykę lekarską, zgodnie ze specjalizacją. W 1881 roku poślubiła lekarza, Konrada Dobrskiego. Od 1882 roku przez 30 lat pracowała w szpitalu położniczym. W 1896 roku wykonała pierwsze w Polsce cesarskie cięcie.

Gdy dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych XIX stulecia do szkół wprowadzono lekarza jako stałego współpracownika, Jadwiga Papi zaangażowała doktor Tomaszewiczównę jako lekarkę szkolną i wykładowcę higieny zaraz po jej przyjeździe do Warszawy po ukończeniu studiów. Świadczyło to wyraźnie o postępowym i mądrym kierunku, jaki przełożona nadawała  tej szkole. Oprócz pracy zawodowej lekarka podjęła również pracę społeczną. Brała czynny udział w ruchu kobiecym, umiała także mówić porywająco o sprawach kobiecych. Jej uczennice pamiętały do później starości odczyt “O roli kobiety w życiu społecznym, jej prawach i obowiązkach” wygłoszony w jakimś kole Uniwersytetu Latającego około 1884/ 5 roku. Tak opisuje go Wierciochowa ich wspomnienia:

Scharekteryzowawszy tam odłam społeczeństwa, który ostro występował przeciwko studiom kobiet i pracy w zawodach tzw. wyzwolonych, zakończyła odczyt efektownie, parafrazując Słowackiego: “Nie pójdę z Wami Waszą drogą kłamną” 

 Pracowała także jako opiekunka szwalni w Warszawskim Towarzystwie Dobroczynności, od roku 1912 jako lekarka w schronisku dla nauczycielek, później także w Towarzystwie Kolonii Letnich dla Dzieci. W wieku 52 rozpoczęła aktywną działalność w Towarzystwie Kultury Polskiej, pisywała m. inn. do tygodnika Kultura Polska i publicznie przemawiała na temat znaczenia praw kobiet. Uczestniczyła też w pracach organizacji kobiecych. W latach 1881 i 1907 organizowała jubileusze ku czci Elizy Orzeszkowej. Jubileusz w 1907 roku posłużył jako pretekst do stworzenia zjazdu działaczek z trzech zaborów, który zorganizowała Melania Rajchmanowa. Zmarła 12 czerwca 1918 roku, pochowana na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie  (kwatera 178/5/28/29). 

Kazimierz Alchimowicz  (1840-1917), uzdolniony malarz, także należał do grona nauczycielskiego. Uczestnik powstania 1863 roku został skazany na ciężkie roboty za Uralem. W 1870 roku powrócił stamtąd i zapisał się do szkoły rysunkowej, a równocześnie uczęszczał do prywatnej szkoły Wojciecha Gersona. Później ukończył  (z oznaczeniem) Akademię w Monachium, studiował też jakiś czas w Paryżu, a w roku 1880, wróciwszy do Warszawy, rozpoczął żywą działalność artystyczną. Brał udział w wielu wystawach krajowych i zagranicznych i zdobył wiele nagród. W szkole Papi przez kilka lat uczył rysunku, oraz prowadził  pogadanki z dziedziny historii sztuki.

 Władysław Umiński nauczyciel rysunków, w latach późniejszych zasłużony pisarz dla dzieci i młodzieży.

Zofia Grabowska wychowanka Narcyzy Żmichowskiej (siostra Wandy Żeleńskiej, matki Tadeusza Boya), uczyła historii powszechnej.

Władysław Majchrowski docent Uniwersytetu Warszawskiego, uczył przyrody; jedna z byłych uczennic, K. Kalksztajnówna, pisała o nim: “ był człowiekiem dużej wiedzy i przy tym miłym, pogodnym, rozmiłowanym w swym zawodzie.” 

Maria Lambossy  uczyła języka francuskiego

Emma Nerhring uczyła języka niemieckiego



Maria Zapolska nauczycielka śpiewu i działaczka kobieca.

Maria Geismerowa siostra Jadwigi Papi, nauczycielka robót kobiecych.

Stefania Majewska , redaktorka pisemek dziecięcych prowadziła pogadanki na temat etyki i moralności. 

Religii nauczali: ks. kanonik Matuszewski oraz ks. Suchecki.  

Teodozja Papi, p. Międzychowska i panna Paulina Hawełkówna (1854-1924)  - obok  samej przełożonej -  opiekowały się i nadawały kierunek wychowawczy uczennicom zamieszkałym w internacie.

Trudno już dzisiaj przedstawić prawdziwe i żywe sylwetki ludzi, którzy nauczali w szkole Jadwigi Papi, zwłaszcza wobec bardzo niewielu danych archiwalnych dotyczących szkoły tajnej. Niektórzy z nich byli tylko wykładowcami takiego lub innego przedmiotu, inni - również prawdziwymi głęboko rozumiejącymi swe obowiązki wychowawcami. Najbardziej objektywne wydają się zachowane sądy samych uczennic. Jedna z wychowanek pisze:

 Jako nauczycielka wszystkie pierwsze lekcje otrzymałam z polecenia moich nauczycieli.  Pan Wicherkiewicz polecił mnie jako nauczycielkę w niemieckim domu Hertzenskrona, a pan Smoleński wskazał mnie jako nauczycielkę historii polskiej, polecając aby młodej nauczycielce, niewiele umiejącej, płacono 2 ruble za godzinę, obiecując przy czym kierować moją pracą. Stanisław Mieczyński polecił mnie jako swoją zastępczynię, gdy warunki polityczne odsunęły go od pracy w szkole P. J. Sikorskiej.  Gdy wahałam się z przyjęciem lekcji przyrzekł swą pomoc w pracy .

Tak samo bywało  z innymi profesorami. Dawali nie tylko rady i wskazówki swym wychowankom w zakresie ich pracy zawodowej, ale nawet w zakresie życia osobistego.

Wizytatorzy społeczni w szkole Jadwigi Papi

Tajne szkoły (i klasy) w Królestwie Polskim pozostawały - oczywiście - poza nadzorem rządowych władz oświatowych. Istnieją wszakże (nieliczne i nieznaczne) dowody na to, że jakieś zakonspirowane, społeczne gremia pedagogiczne  prowadziły - równie zakonspisowane - wizytacje w takich placówkach oświatowych, raz lub dwa razy w roku. Wedle Stefanii Sempołowskiej tacy wizytatorzy społeczni “stanowczo wpływali na podnoszenie poziomu naukowego wykładów szczególnie w klasach starszych, udzielali rad i wskazówek metodycznych mniej doświadczonym nauczycielom, kierowali ich dokształcaniem drogą samouctwa (?)”   l pisze dalej:

Sama przeżyłam gorąco taką rozmowę, kiedy po mojej - widocznie niezbyt udanej - lekcji raz prof. Boczyliński, a innym razem prof. Smoleński udzielali mi wskazówek naukowych i metodycznych.

Poza tymi dwoma,  domniemanymi wizytatorami,byli również Cezary Ponikowski i  Tadeusz Korzon. Wszyscy oni wizytowali lekcje geografii, historii, literatury polskiej i powszechnej, arytmetyki czy innych przedmiotów.Interesowali się zarówno poziomem nauczania w całej szkole jak i organizacją pensji a nawet internatem. Po tych wizytacjach odbywały się wspólne z nimi konferencje przełożonej i całego grona nauczycielskiego. “Każda taka wizytacyjna narada - mówiła Herman-Iżycka - nakładała na nas nauczycieli obowiązek wyrównywania poziomu poszczególnych przedmiotów i stałego osobistego podciągania się wzwyż pod  względem treści i metody”. 

Uczennice

Szkoła Jadwigi Papi miała w ciągu swego 16-letniego istnienia różne zespoły uczennic.  Pierwsze tajne komplety rekrutowały się z domów inteligencji pracującej, drugie również nielegalne, złożone były z dzieci rodziców niezamożnych, które uczyły się bezpłatnie, trzecia grupa dziewczynek zaczęła uczęszczać formalnie do jawnej, 2-klasowej szkoły, by po jej ukończeniu przejść do wyższych klas tajnych. Z biegiem lat zaczęły na tajną pensję przybywać i dziewczęta spoza Warszawy. Pochodziły one z rodzin ziemiańskich, najczęściej z kresów północno-wschodnich gdzie był większy ucisk polityczny i mniej możliwości kształcenia się w szkole polskiej. Dziewczęta przybywały już zaawansowane w nauce, pobieranej w domu od guwernantek, więc też nie rozpoczynały jej od początku, ale przerabiały kurs zależnie od stopnia znajomości poszczególnych przedmiotów, drugiej trzeciej czy czwartej klasy i wzwyż. Zdarzały się i takie sytuacje, że uczennice jeden przedmiot przerabiały w klasie niższej, drugi zaś w klasie wyższej.

 Kiedy szkoła stała się jawna,  wielu mniej zamożnych rodziców posyłało  do niej swoje dzieci, korzystając z tego, że prowadziły ją Polki. Na ogół nie mieli oni zamiaru kształcić wyżej swych córek. Poza młodszymi dziewczynkami ze środowiska robotniczego i mniej zamożnego mieszczaństwa, zaczęły przybywać i młodsze uczennice ze sfery ziemiańskiej, bogatego mieszczaństwa, kupców,  przemysłowców i inteligencji pracującej. W tym okresie zlikwidowana została szkółka początkowa dla dzieci proletariatu. Te swoje uczennice Papi przeniosła do Ochrony Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, gdzie również prowadzono nielegalną naukę języka polskiego. Starsze córki biedniejszych robotników przeszły do tak zwanych Szwalni tegoż towarzystwa i tam obok nauki zawodu, uczono języka i innych przedmiotów. Najzdolniejsze córki robotników zatrzymywała Papi na swojej pensji. Zarówno ona jak i inne nauczycielki przychodziły na wyznaczone im godziny lekcyjne w Ochronie lub na wieczorne pogadanki w Szwalni.  

Wiek uczennic  dwu lub trzy klasowej pensji wahał się on granicach  osiem - dwanaście  lat. Natomiast klasach najwyższych, gdzie uczęszczały przeważnie dziewczynki z warstw inteligencji, dochodził nawet do lat 18, klasy zaś najstarsze to często prawie już dojrzałe kobiety. Należy podkreślić, że te wszystkie uczennice z różnych sfer pochodzące, chociaż posiadały rodziców stojących na różnym poziomie umysłowym mających różne nastawienie obywatelskiej i poczucie narodowości stanowiły jeden zwarty zespół. Nigdy w czasie istnienia szkoły nie było żadnych denuncjacji, żadnej zdrady czy wsypy.

 Szkoła jawna i tajna miały około 9 różnych poziomów nauczania - 7 klas i 2 poziomy klas wstępniych. Poszczególne klasy liczyły 8 do 10 uczennic przeciętnie (chociaż bywały zespoły klasowe i bardziej liczne), a za tym szkoła posiadała około 100 uczennic  stałych. Dzielimy się one na dochodzące do szkoły z miasta (jeżeli mieszkały u swoich rodziców czy krewnych lub znajomych w przypadku kiedy pochodziły spoza Warszawy) i takie, które mając rodziców spoza Warszawy mieszkały w internacie prowadzonym przez matkę pani Papi. Opiekę roztaczała nad nimi I nadawała kierunek wychowawczy sama przełożona jak również Międzychodzka i  Hawełkówna, które stale mieszkały przy internacie jako wychowawczynie.

Wyznanie, narodowość uczennic, przekonania społeczno-polityczne rodziców, nie stanowiły żadnej przeszkody w wyborze szkoły panny Papi, która uważana była powszechnie za bardzo dobrą.  Starano się do niej skierować córki za każdą cenę. Uczyły się tu dziewczęta wszystkich warstw społecznych, grup etnicznych i wyznaniowych,  stronnictw politycznych, z wielu zakątków Królestwa Polskiego i dalszych. terenów Rosji. 

 Ostatni rocznik kończący szkołę w 1886 roku nie miał jeszcze możliwości dalszego kształcenia się w kraju, na tajnym Uniwersytecie Latającym. Największa liczba wychowanek szkoły powróciła do rodzin przeważnie na wieś lub do Rosji i tam w swoich środowiskach pracowała społeczne i oświatowo. Wychowanki szkoły Jadwigi Papi wyróżniające się i zapamiętane z działalności społecznej, politycznej  i zawodowej zostały już wymienione powyżej.


Program nauczania i kierunki wychowania w szkole Papi

W pierwszych 10 latach realizowano program nauki w trzech różnych wariantach: pierwszy - dla dzieci robotniczych - obejmował tylko początki czytania i pisanie po polsku, początki arytmetyki i naukę religii; drugi - dla dzieci warszawskiej inteligencji pracującej oraz dzieci przybyłych z rodzin ziemiańskich, po oficjalnym otwarciu jawnej szkoły początkowej z klasą przygotowawczą w klasach niższych to jest I, II i III - przerabiano już normalny program 3 klasowej pensji , zaś w klasach tajnych starszych, to jest od IV do VI i VII, przerabiano program dość obszerny,. w niektórych przedmiotach ścisłych zgodny z programem urzędowych gimnazjów żeńskich. 

Ponadto, od 1881/2 roku Papi zorganizowała dla swych absolwentek coś w rodzaju kursów naukowych z przedmiotami pedagogicznymi. Na wykłady te przychodziły także absolwentki i uczennice starszych klas  innych szkół, także gimnazjów rządowych. 

Program zasadniczo nie miał z góry nakreślonych ram ani ustalonego ustalonego zakresu. W niektórych przedmiotach był zgodny z programem żeńskich gimnazjum urzędowych czy z oficjalnym programem prywatnych pensji, oczywiście bez obszernego kursu historii geografii i literatury rosyjskiej. Te przedmioty znalazły właściwe miejsce znalazły właściwe miejsce w ramach historii, geografii czy literatury powszechnej, a języka rosyjskiego uczono przecież w początkowych klasach jawnych, a niekiedy i starszych, choćby dla celów praktycznych. Szeroko za to potraktowane były przedmioty nielegalne: język polski, literatura, historia i geografia Polski. Wykładowcy musieli uzgadniać ze sobą zakres wykładanych przedmiotów, ale  w szczegółach stworzył go każdy nauczyciel sam, zwężając lub rozszerzając w zależności od swojego przygotowania i zamiłowania oraz od zainteresowania uczennic, a także od wysuwanych - delikatnie ale stanowczo i energicznie  życzeń przełożonej i -  wspomnIanych już - “tajnych” wizytatorów. Być może rola ich polegała, między innym, właśnie na sprawdzaniu jaki program i w jakim zakresie poszczególni wykładowcy realizują. Poważnie traktowano sprawę wychowania,  kształtowania charakteru i ustalania pewnych norm etycznych obowiązujących uczennice. W ramach nauczania prowadzono pogadanki o moralności, na których omawiane były były czyny ludzkie widziane z różnych stanowisk i pod różnymi kątami. Każde postępowanie człowieka rozpatrywano z punktu widzenia dobra rodziny, grupy czy klasy społecznej, a również i całego społeczeństwa, narodu i państwa. O programie nauczania świadczą nie tylko doborowe siły nauczycielskie i niebanalne  metody, ale i podręczniki, jakich wówczas używano. Nie było ich wiele, a w pamięci wychowanek zachowały się jedynie niektóre z nich: Gramatyka Polska Ignacego Boczylińskiego, Stylistyka polska Władysława Nowickiego, Historia starożytna, średniowieczna i nowożytna Tadeusza Korzona, Chemia w opracowaniu Znatowicza, stare wydanie bez nazwiska autora, Geografia ogólna - w pamięci byłych wychowanek - jakaś wielka gruba książka, zdaje się Narcyzy Żmichowskiej. Podręczników do nauki nielegalnych przedmiotów właściwie nie było. Uczennice robiły szczegółowe notatki z wykładów, przepisując je następnie w godzinach pozalekcyjnych i uzgadniając się między sobą, a nawet zasięgając opinii wykładowców co do ich ścisłości. Po zrobieniu odpowiednich poprawek ponownie całość na czysto przepisywały bardzo starannie. W ten sposób powstawały całe tomy historii polskiej, literatury, nauki o społeczeństwie, geografii Polski i  innych, które właścicielki  przechowywały z pietyzmem, nieraz przez całe życie. 

 Głównym celem wychowawczym szkoły było kształtowanie charakterów i wychowanie jednostki na dobrego i pożytecznego członka społeczeństwa i narodu: każda uczennica, przy uwzględnieniu jej właściwości psychicznych i fizycznych. uwarunkowań  domowych i środowiskowych oraz wszystkich różnic indywidualnych, musiała tak być wychowana i nauczona, w taki sposób przygotowana do życia, aby przynieść korzyść społeczeństwu do którego wchodziła.

Religia prowadzona była klasach początkowych przez Jadwigę Kuczyńską i Jadwigę Papi w formie pogadanek o moralności, w starszych zaś klasach przez księży Sucheckiego i Matuszewskiego. Ten ostatni,  wysoce nietolerancyjny  dogmatyk, z przełożoną Papi, traktującą wiarę raczej uczuciowo, nigdy jednak wojny na ten temat nie prowadził. Praktyki religijne jak rekolekcje, pierwsza komunia, spowiedź wielkanocna odbywały się bez żadnego przymusu, raczej jako sprawa sumienia rodziców a nie nakazu szkoły. Ku wielkiemu oburzeniu księdza Matuszewskiego nie było w internacie przymusu postów.

 Pracujący w szkole wybitni nauczyciele brali żywy i czynny udział w nielegalnym przeważnie życiu społecznym i politycznym kraju, więc i wśród uczennic odbijały się szerokim echem  prądy nurtujące ówczesne społeczeństwo.  Na okres najwyższego rozwoju szkoły Papi przypadły pierwsze aresztowania i procesy socjalistów polskich, a wśród nich i kobiet. Nic więc dziwnego. że zainteresowanie ruchem socjalistycznym, zwłaszcza dziewcząt ze środowisk szlacheckiego i burżuazyjnego, było dość znaczne. Nie ulega wątpliwości, że szkoła nie wychowywała dziewcząt w duchu walki klasowej czy walki o zmianę ustroju społecznego w rozumieniu socjalizmu, ale sama przełożona, ludowiec Potocki, socjalista Grabiński, czy Międzychodzka,b socjalistka oraz bojowa w owym czasie demokratka Jadwiga Herman-Iżycka jak i Władysław Smoleński często  przekonywali wychowanki o konieczności przebudowy społecznej o niesprawiedliwości, nierówności o pokrzywdzeniu niektórych warstw narodu i potrzebie pracy “dla ludu, wśród ludu i z ludem”. Może te niespodziewane zainteresowania społeczne uczennic z warstw uprzywilejowanych były wyrazem ducha czasu, formą buntu młodych w stosunku do tego czemu hodowali i w co wierzyli starsi. Opowiadania Grabińskiego w 1880 roku o pięknej postaci Filipiny Płaskowickiej i jej natchnionej ofiarnej i pięknej, pełnej bohaterstwa pracy, uświadamiającej i oświatowej wśród ludu, a następnie  aresztowaniu w Cytadeli Warszawskiej i zesłaniu, a potem śmierci na wygnaniu’ były tak porywające i tak wstrząsające, że  dziewczęta spać po nocach nie mogły i przysięgły sobie pójść w jej ślady. Tak o tych nocach nieprzespanych pisała Stefania Sempołowska:

Po takich opowiadaniach Grabińskiego, leżąc już w łóżkach z siostrą moją Stachną, długo w nocy snułyśmy obrazy tego,  do czego zmierzała, co chciała uczynić Płaskowicka. Po wielekroć razy wyobrażałyśmy sobie białą, mroźną, gwiaździstą noc syberyjską, podczas której w kibitce, z dala od kraju i najbliższych serc umierała młoda bohaterka. Po wielekroć razy pytaliśmy się  wzajemnie co myślała przed śmiercią, co chciała powiedzieć, komu przekazać testamentem plan dalszy swojej działalności i wydało się nam, że prof. Grabiński po to nam o niej opowiada, abyśmy  w przyszłości pochwyciły sztandar jej walki i pracy i poniosły go dalej. 

Jadwiga Papi nie podzielała w całości światopoglądu i poglądów politycznych, lecz emocjonalnie związana była z ruchem socjalistycznym. Miała wśród nich wielu cenionych współpracowników, a także  dwie bliskie krewne, a przez kilka lat także wychowanki, siostry Jadwigę i Bronisławę Gałęziowskie, ktore pracowały  w ruchu robotniczym na terenie Warszawy, a  w 1881 roku zostały aresztowane i osadzone w Cytedeli Warszawskiej. Papi  jeździła do Cytadeli, by nieść pomoc osadzonym krewnym i znajomym, miała bowiem szacunek i uznanie dla ludzi którzy o swoje ideały walczyli,  poświęcili się i ginęli. Jej  uczennice żywo interesowały się procesami i losem socjalistów, a zwłaszcza kobiet.

Rozwój szkoły przypadł na okres najintensywniejszej i najgorętszej polemiki w tak zwanej kwestii kobiecej.  Jadwiga Papi, wychowana na hasłach Entuzjastek Narcyzy Żmichowskiej, z zapałem realizowała te, które współcześnie propagowała  Eliza Orzeszkowa. Dlatego celem szkoły było wychowanie dziewcząt na pożytek społeczeństwa i dlatego  musiały one wiedzieć czego to społeczeństwo od nich wymagać będzie. Przy każdej więc nadarzającej się okazji omawiano sprawę kobietą z różnych stron: praw kobiet do samodzielności, do nauki i przygotowania do pracy zarobkowej, aby mogły się przystosować do wszelkich niespodzianek życia, uodpornić na biedę i niedole oraz radzić sobie w potrzebie. Papi już wówczas dopominała się  o wyższy zakład naukowy dla kobiet. w Dwadzieścia lat później powtórzyła jeszcze swoje żądania w artykule Nieco o wyższym wykształceniu kobiet,  zamieszczonym w Przeglądzie Pedagogicznym  nr 278 w roku 1903.

Szkoła - mimo obecności w jej programie wielu idei romantyzmu, a w gronie pedagogicznym  wielu romantyków - w zasadzie realizowała pozytywistyczną koncepcję wychowania. Filozofia pozytywistyczna zakładała, że narody, które nie umieją pracować i oszczędzać muszą zniknąć z powierzchni ziemi.  W wychowaniu szkoły Papi kładziono silny nacisk na pracowitość, oszczędność (nie tylko pieniędzy ale i czasu sił i pracy), użyteczność społeczną,  obowiązkowość i sumienność. Przełożona i wszyscy nauczyciele   pracowali nad tym, aby dziewczęta same doszły do zrozumienia,  że praca nad uświadomieniem patriotycznym i podniesieniem kulturalnym szerokich warstw ludu jest pierwszym obowiązkiem w budowaniu lepszej przyszłości  narodu. Rezultat tak opisał Marian Bogusz (Józef Karol Potocki) w cytowany tu już kilkakrotnie artykule “Matki-panny” napisanym z okazji jubileuszu pracy  Jadwigi Papi: 

W zakładzie Papi - nawet podczas pauz - wśród łagodnego brzęku rojów klasowych, odbywała się jakaś harmonijna, a  samorzutna wymiana myśli, uczuć i usług koleżeńskich. Pamiętam jak mnie uderzyło to, że na każdej niemal twarzy widać było tam jakby pytanie czy nie trzeba kogoś wręczyć, zastąpi, komuś coś dopomóc, wytłumaczyć, objaśnić … na lekcjach zaś ciekawość uczennic Papi bywała niepospolicie rozumna oraz imponująco stateczna. 


Likwidacja szkoły

Szkoła Jadwigi Papi była jedną z pierwszych tajnych szkół żeńskich tak dobrze zorganizowaną,  o tak ambitnym poziomie nauczania i wychowania. Stanowiła przykład prowadzenia tego rodzaju placówek w czasach narodowej  żałoby,  zaostrzających się represji politycznych i postępującej rusyfikacji po upadku Powstania Styczniowego. Nieoczekiwanie nowoczesna, świadomie przygotowywała młodzież żeńską do funkcjonowania w zmieniającej się sytuacji gospodarczej i społecznej, konieczności osiągnięcia przez kobiety samodzielności ekonomicznej, a więc prawa do nauki i pracy zarobkowej. Mogła także być przykładem mądrego pielęgnowania uczuć patriotycznych i kultywowania polskości.  Marian Bohusz tak opisywał szkołę Papi, w porównaniu do innych żeńskich pensji, w których nauczał:

Widziałem szkoły w zawiązku, na dorobku, w stanie rozkwitu i uwiądu schyłkowego,...  Pensja Jadwigi Papi nie należała do żadnego z typów powyższych. Nie była ani salonem wychowawczym, ani wielkim pedagogicznym maneżem, ani spokojną o byt ową rzeźbiarnią charakterów. Powiedziałbym, że robiła wrażenie jakiegoś warsztatu inteligencji bojującej,  przeświadczonej o niezbędności światła, czującej już tę niezbędność jak ryba niezbędność wody, ptak - powietrza. Widziałeś tam duchową fizjognomię obowiązku i pracy,  nie dewizę, ale oblicze duchowe; oddychało się w niej atmosferą uczuć podniosłych, nie dla zasady pedagogicznej, ale dlatego, że...  czymżeby człowiek mógł oddychać ? Tak się różniła od innych ustawiających ideały symetrycznie, jak pracownia rzemieślnika od gotowalni damy światowej: wszystko co droższe znalazłeś tam  - i złoto, i atłas, i koronki, i  brylanty - lecz nie na pokaz, nie dla stroju,  tylko dlatego, że jedynie rozdając  te kosztowności ludziom można ze spokojnem sumieniem spożywać codzienny chleb życia.

Szkoła miała doskonałą opinię i powodzenie, rozwijała się pomyślnie, szczyciła się doborowym personelem nauczycielskim i stosunkowo dużą liczbą uczennic. Nie była jednak przedsiębiorstwem intratnym. Spora liczba niezamożnych uczennic korzystała ze zniżek, a nawet uczyła się za darmo.  Coraz większych łapówek dla urzędników rządowego nadzoru szkolnego wymagała ochrona tajnej części szkoły przed ujawnieniem i restrykcjami. Sama szkoła wymagała ciągłych nakładów na wyposażenie i pomoce naukowe, a także pensje renomowanych wykładowców.  Papi nie umiała wyciągnąć pieniędzy nawet od zamożniejszych rodziców uczennic. Była świetną wychowawczynią i doskonałą nauczycielką, ale nie potrafiła - wzorem innych właścicielek szkół - zarabiać i oszczędzać pieniędzy. Czuła także potrzebę wspierania materialnie rodziny i ostatecznie,  mimo ciężkiej pracy w szkole i na polu literackim - była w coraz większych tarapatach finansowych. Osobiście żyła niezwykle skromnie, w latach późniejszych - niemal w nędzy. 

Kiedy więc szkoła wymagała wciąż nowych nakładów pieniężnych i Papi nie mogła ich pokryć, wzięła - w 1885 roku - wspólniczkę, w osobie dalekiej swojej kuzynki, młodej przedsiębiorczej i eleganckiej panny Leonii Rudzkiej, którą osobiście bardzo lubiła i podziwiała. 

Leontyna  Barbara Rudzka, używająca imienia Leonia, urodziła się  15 marca 1858 roku w majątku Wola Ługowa nad Pilicą (pow. białobrzeski). Rodzicami jej byli właściciele majątku- Józef i Anna z Domańskich. Ukończyła pensję Heleny Budzińskiej w Warszawie, a następnie była słuchaczką kursów dokształcających organizowanych przez Julię Baranowską. Po zdaniu egzaminu uprawniającego do nauczania w prywatnych szkołach średnich, uczyła geografii i języka niemieckiego  na pensji Jadwigi Papi. W 1886 roku pensja ta została oficjalnie zlikwidowana, i  w roku 1887, w  tym samym  lokalu Leonia Rudzka otworzyła własną -  jawną - szkołę trzyklasową, którą - uzyskując (skutkiem nieustających i usilnych starań - kolejne pozwolenia władz - w 1896 roku przekształciła w pięcioklasową, a w roku następnym (po dymisji słynnego Apuchina) -  w sześcioklasową. W 1906 roku otrzymała zezwolenie na otwarcie klasy siódmej, a także dwuletnich kursów opedagogicznych o dwóch wydziałach: humanistycznym  i przyrodniczym. Szkoła  stała się “7-mio klasowym prywatnym zakładem naukowym żeńskim I rzędu Leonji Rudzkiej w Warszawie z kursem gimnazjum żeńskiego Ministerjum Oświaty z wykładem w języku polskim”, a więc nie korzystającego z  praw i przywilejów  przysługujących  szkołom rządowym. Świadectwa szkolne były wystawiane w języku polskim i rosyjskim.

.W okresie reakcji stołpinowskiej władze ponowiły represje wobec szkoły Leonii Rudzkiej, ponieważ odmówiła ona wykładania historii i geografii po rosyjsku i rozszerzenia nauki języka rosyjskiego. Zamknięto niektóre klasy, trzykrotnie zamykano całą szkołę a raz kursy pedagogiczne, Rudzka zaś została oskarżona o działalność antypaństwową. Dzięki stosunkom w Ministerstwie Oświaty w Petersburgu, udało się jej obronić przed tymi zarzutami, a także ocalić szkołę. 

Równolegle z tymi staraniami, a przed uzyskaniem zezwolenia, wprowadziła konspiracyjnie naukę w wyższych klasach, nielegalnie uczyła także języka i historii Polski. Było to możliwe dzięki - podobnemu jak w szkole Papi - specjalnemu systemowi alarmowemu, który ostrzegał o zbliżaniu się inspektora rosyjskiego i pozwalał na ukrycie książek polskich, a wyjęcie rosyjskich. Mmo tych środków ostrożności była wielokrotnie przesłuchiwana przez policję rosyjską i często grożono jej zamknięciem szkoły. W roku 1897 została na krótko aresztowana za “demonstracyjne” niestawienie się wraz z uczennicami na powitaniu przybywającego do Warszawy cara Mikołaja II. 

Podobnie jak poprzedniczka zatrudniała w szkole znakomitych pedagogów, takich jak Bronisław Chlebowski, Władysław Smoleński, Karol Appel, Ignacy Chrzanowski, Stanisław kramsztyk, Stanisław Kalinowski, Paweł Sosnowski, Aleksander Thieme, Mieczysław Brzeziński. Podobnie jak to miało miejsce w szkole Papi - wprowadziła także i do swojej szkoły naukę higieny. Lekcje przyrody zaś połączone były  często z wycieczkami krajoznawczym.

Szkoła rozwijała się i cieszyła się wielkim powodzeniem i uznaniem, mimo wysokich opłat.  Oficjalny program nauczania był realizowany z tak dobrymi wynikami, że absolwentki tej szkoły - obok kilkunastu innych szkół warszawskich - uzyskiwały prawo wstępu w charakterze słuchaczek  zwyczajnych na wydziały filozoficzny i przyrodniczy uniwersytetów w Genewie i Lozannie. Aplikując tamże na wydział medyczny musiały jedynie obowiązkowo zdać egzamin z łaciny. nie miały jednak wstępu na uniwersytety rosyjskie i galicyjskie.

 Rudzka wyjeżdżała wielokrotnie do krajów Zachodniej Europy dla poznania tamtejszych technik i metod pedagogicznych i programów nauczania, które starała się upowszechnić w kraju. O jednym z przejawów tych starań tak pisze Bolesław Prus  w Kronice nr 170 (Kurier Codzienny z dn. 21.06.1896 r., omawiając wzorcową klasę szkolną, eksponowaną przez Leonię Rudzką na Wystawie Higienicznej:

...wszystko co w ostatnich czasach wymyślono dla zdrowia młodzieży szkolnej ...model pieca, wentylatora, oświetlenie elektryczne...ławki rozmaitych systemów...modele i tablice do wykładów  przyrodniczych, historii, geografii, etnografii.”

W latach 1895-1920 była członkiem Zarządu Schronienia Nauczycielek, a następnie otrzymała tytuł honorowego członka tej instytucji. W roku 1905 brała udział w walce o szkołę polską. W lokalu jej szkoły odbywały się (między innymi w dniu 19 lutego) spotkania nauczycieli z rodzicami w sprawach strajku szkolnego. Była współzałożycielem Stowarzyszenia Nauczycielskiego (późniejszego Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych). Brała udział w delegacjach do Ministerstwa Oświaty w Petersburgu dla przedstawienia postulatów  spolszczenia szkolnictwa.

W roku 1912 otworzyła w Konstancinie koło Warszawy, w wybudowanej w roku 1907 (wg. projektu J. Dziekońskiego) willi “Leonówka”, równolegle prowadzoną szkołę i uruchomiła tam klasę wstępną, a w roku 1914 także klasę pierwszą i drugą oraz internat. W czasie I wojny światowej  dzięki jej staraniom ustanowiono prawo zdawania matury w prywatnych szkołach żeńskich.  W roku 1916 została Rudzka członkiem zarządu Sekcji Szkół Średnich Wydziału Oświecenia Komitetu Obywatelskiego m. Warszawy, a w latach 1916-1917, jako jedyna kobieta-pedagog  brała udział w pracach Departamentu Szkolnego Tymczasowej Rady Stanu. Oświatowe władze niemieckie wyraziły zgodę na otwarcie w szkole Rudzkiej klasy ósmej. W latach 1917- 20 była Rudzka członkiem zarządu Polskiej Macierzy Szkolnej, a w roku 1918 została wybrana na przewodniczącą Koła Przełożonych Prywatnych Szkół Żeńskich. po odzyskaniu niepodległości przez Polskę brała udział w licznych krajowych zjazdach pedagogicznych, a w roku 1927 uczestniczyła w Zjeździe  Nowej Szkoły w Locarno. W tym samym roku odznaczona została Krzyżem Oficerskim Orderu Polonia Restituta. W  1924 roku jej szkoła -  ośmioklasowe  gimnazjum żeńskie w Warszawie - uzyskało prawa gimnazjum państwowego. 

Leonia Rudzka zmarła w Warszawie 20 lutego 1929 roku i pochowana została na Cmentarzu Powązkowskim. W cytowanej już pracy Leonia Rudzka i jej szkoła… tak została scharakteryzowana: 

W świadomości współpracowników i wychowanek pozostało wspomnienie wysokiej, szczupłej do pewnego wieku, wytwornej osoby, kryjącej pod  znakomicie wypracowanym opanowaniem i eleganckim sposobem życia ogromne zasoby odwagi, inteligencji, energii i pracowitości. Podkreślano również wielką serdeczność dla powierzonych jej opiece uczennic, oraz efektywną pomoc wychowankom, szczególnie tym, których losy wojny pozbawiły gniazd rodzinnych. Potrafiła ocenić i zasługi współpracujących z nią pedagogów i wyrażać swoje uznanie. Miała surowy stosunek do własnego życia, właściwy ówczesnym kierownikom młodzieży. Rodziny własnej nie założyła. W ocenie wychowanek zrealizowała jednak te wielkie cele społeczne, jakimi były kształcenie młodych kobiet oraz rozwijanie uczuć patriotycznych i poczucia obowiązku do wszelkiej działalności. 

Po jej śmierci pensję - nazywającą się odtąd Gimnazjum i Liceum im. Leonii Rudzkiej - w Warszawie (Zielna 13), funkcjonowało pod zarządem dyrektorów, kolejno: Józefa Modłkowskiego, Jadwigi Warchałowej, Jana Zydlera i Mariana Rychłowskiego,  prowadzone  przez przełożone:  Aleksandrę Przyrembolową, krewną, spadkobierczynię, a również wychowankę szkoły, a od 1935 roku - Marię Kuźmińską. Szkoła ma także piękna kartę z okresu wojennego, która była opisywana wielokrotnie i jest pamiętana.  Funkcjonowała aż do 1944 roku, całkowicie zniszczona w czasie Powstania Warszawskiego, po wojnie nie reatywowana.

Szkołę w Konstancinie przejęły zaś siostrzenice Leonii Rudzkiej, Maria i Jadwiga Domańskie, przekształciły ją w Gimnazjum Koedukacyjne Rozwojowe  i prowadziły  do 1936 roku.   śmierci  Rok po śmierci Rudzkiej , staraniem koła jej byłych wychowanek, ukazało się  wydawnictwo pod tytułem Cześć zasłudze. Wspomnienia o życiu i pracy Leonii Rudzkiej. W dolnym kościele Św. Krzyża 24 października 1987 roku   odsłonięto tablicę upamiętniającą Leonię Rudzką, ufundowaną przez jej wychowanki.  W 1998 roku Koło Wychowanek Gimnazjum i Liceum im. Leonii Rudzkiej opracowało broszurę Leonia Rudzka i jej szkoła w Warszawie przy ul. Zielnej  13 (1887-1944).

Szkoła Leonii Rudzkiej mogła więc, a może nawet powinna, być postrzegana jako naturalna -   piękna i godna - kontynuacja szkoły Papi. Tak się jednak nie stało,  choć trudno dzisiaj zrozumieć - dlaczego. Leonia Rudzka - niezależnie od tego, czy naprawdę założyła od podstaw swoją szkołę w pustej przestrzeni lokalu Zielna 13, czy też - co wydaje się bardziej prawdopodobne i logiczne - faktyczne przejęła szkołę  Papi wraz z uczennicami (nie tylko część jawną, ale i tajne klasy wyższe, na które później otrzymała zgodę władz) - nigdy, a zaświadcza to wielu,  nie wspominała w swym zawodowym życiorysie o Jadwidze Papi. Wszystko wskazuje na to, że była osobowością krańcowo od niej odmienną, tak fizycznie - dystyngowana, o arystokratycznym  tonie i królewskim wyglądzie - jak i psychicznie, jako osoba charyzmatyczna i dominująca: uczennice szkoły Papi uznały ją za pierwszą osobę w szkole już przy pierwszym spotkaniu. 

Gdyby szkoła Jadwigi Papi została fizycznie zlikwidowana w 1886 roku, a trzyklasowa szkoła Leonii Rudzkiej powstała w roku 1887 w tym samym lokalu - to nasuwa się kilka pytań i wątpliwości: co stało się z -licznymi przecież - uczennicami Papi? Nikt nie wspomina ani o ich przejściu do nowej szkoły, ani o konieczności nagłego przerwania edukacji. I jeszcze poważniejsza kwestia: szkoła, to nie tylko lokal (który p. Leonia oczywiście przejęła) , ale właśnie uczennice. Skąd się wzięły?  Z wersji “likwidacyjnej” wynika, że dwudziestoletnia, nowa w  środowisku, przełożona, osoba  bez doświadczenia pedagogicznego,  założyła pensję i od razu miała liczny zespół uczennic w trzech klasach naraz. W czasach wzmożonego ucisku rusyfikacyjnego rodzice nie oddawali tak łatwo swych córek nowo wschodzącym gwiazdom pedagogicznym. Na takie zaufanie trzeba było zasłużyć. Sądzę, że nie może tu być mowy o ”likwidacji”: dobrami przejętymi był oczywiście lokal szkoły, ale także - co o niebo ważniejsze - jej  renoma i społeczne umocowanie, a być może także - o czym jestem prawie przekonana - jej uczennice. W szkole Leonii Rudzkiej pozostała także duża część nauczycieli z pensji Papi, w tym jej pierwsza wspólniczka - Jadwiga Herman-Iżycka.


  Pod kierunkiem Leonii Rudzkiej szkoła utraciła swój dawny typ rzeźbiarki charakterów i umysłów.  Stała się - wśród ogółu Szkół Warszawskich -  elegancką i przynoszą największe przychody pensją. Przepadł jej dawny demokratyczny duch, zniknęła prostota i bezpośredniość. W wydanej w 1998 roku w Warszawie przez Koło Wychowanek Gimnazjum i Liceum im. Leonii Rudzkiej pracy pt. Leonia Rudzka i jej szkoła w Warszawie przy u. Zielnej 13 (1887-1944)  autorki piszą:

W niektórych źródłach wspomina się, że Leonia Rudzka zmieniła radykalizujący program szkolenia i wychowania charakterystycznego dla Jadwigi Papi na reprezentowany przez nią kierunek narodowo patriotyczny. Wychowanki szkoły w swych wspomnieniach mocno podkreślają Jednak wpajane im (i realizowane) zasady równości społecznej i braku uprzedzeń religijnych i rasowych. 

Szczególną cechą osobowości Leonii Rudzkiej była wola i umiejętność traktowania spraw szkolnictwa w szerokiej skali. Stąd jej czynny udział we wszelkich działaniach podejmowanych dla wspólnych spraw polskiej oświaty.

Odnotować należy także przekonanie niektórych uczennic (D. Wierciochowa cytuje swój wywiad Jadwigą Krzywoszewską-Wołowską, przeprowadzony w latach dwudziestych XX w.), że Jadwiga Papi, będąc z kobietą ideową, nie umiejącą dbać o sprawy materialne, została  - świadomie lub nieświadomie - pokrzywdzona przez Leonie Rudzką, nie otrzymała bowiem ekwiwalentu materialnego za “wyrobioną i zorganizowaną szkołę”  i - co gorsza - nie otrzymała nawet żadnego innego wynagrodzenia czy satysfakcji moralnej. Wydaje się jednak, że nic podobnego nie miało i nie mogło mieć miejsca:  szkoła Jadwigi Papi najprawdopodobniej była zadłużona, choć wspomniana już wyżej D. Wierciochowa pisze, że “długów naglących nie miała”,  co oczywiście nie wyklucza mniej “naglących”, lecz i tak dla Papi już nie do udźwignięcia. Satysfakcja moralna - to już inna sprawa. Wydaje się jednak, że ani sama Jadwiga, która w nowej szkole pozostała jako tajna nauczycielka języka polskiego i historii, ani też rodzina Papi,  nigdy nie żywiła żadnych negatywnych uczuć wobec Leonii Rudzkiej, wręcz przeciwnie - w jej szkole kształciły się młode damy co najmniej dwóch jej następnych pokoleń. 

Dla obu pań Papi - Teodozji i Jadwigi, likwidacja lub przejęcie szkoły wiązało się nie tylko z utratą pracy (której może już nie miały siły wykonywać), ale także miejsca do życia - mieszkania Jana i Teodozji Papi, rodziców Jadwigi  przy ulicy Zielnej 13 w Warszawie, które było częścią lokalu przejętej szkoły.  Starsza pani udała się do syna, Marcelego Papi, który wraz z rodziną mieszkał w Piwcach na Ukrainie, i tam pozostała aż do śmierci w  1893 roku. Jadwiga, licząca wówczas 43 lata, nie opuściła Warszawy, ale gdzie mieszkała - nie wiemy. Nie zarzuciła pracy nauczycielskiej, na pensjach Leonii Rudzkiej, Pauliny Hawełkówny, Heleny Kowalewskiej i innych wykładała język i historię polską, a także “naukę moralności na tle zasad chrześcijańskich opartą”. Nie zaniedbała także społecznych lekcji w instytucjach dobroczynnych, w tym w ochronie i szwalni Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności.

 Poważnie można także potraktować domniemanie, że rezygnacja Jadwigi Papi z dalszego prowadzenia szkoły miała związek z jej decyzją o skupieniu wysiłków na pracy literackiej. Dostrzegała może, że nauczanie - dużej, lecz zawsze przecież ograniczonej - grupy młodzieży w warunkach ciągłego zaostrzania rusyfikacji polskiego systemu nauczania nie daje tak skutecznego sposobu szerszego oddziaływania na młode umysły, jak  słowo pisane. Jak realny był to problem dowiadujemy się z jednego z oficjalnych sprawozdań  szkoły Leonii Rudzkiej: 

 Był to moment tak wielkiej zagorzałości rusyfikatorskiej Apuchtina, marzącego o pieśniach rosyjskich nad kołyskami dzieci polskich, że społeczeństwo polskie, w imię podtrzymania ducha Narodowego musiało zdobywać się na akty przeciwdziałające truciźnie. Toteż w tym okresie pojawiać się zaczęły zdecydowanie polskie placówki wychowawcze w postaci szkół. Do takich należała szkoła pani Leonii Rudzkiej.

Szkoła Leonii Rudzkiej była - w swoich czasach - nowoczesną placówką dydaktyczną, o wysokim poziomie nauczania i znakomitej renomie, podobną do wielu innych szkół dla dziewcząt, działających w Polsce na przełomie wieków i po odzyskaniu niepodległości; szkoła Jadwigi Papi zaś była, z wielu powodów, o których już mówiliśmy - niezwykła,  jedyna w swoim rodzaju. I tak została zapamiętana.


Pisarstwo Jadwigi Papi

Idąc konsekwentne śladami swych duchowych przewodniczek - Klementyny Hoffmanowej i Narcyzy Żmichowskiej -  przez całe swe dorosłe życie Jadwiga pracowała ciężko nad sobą (zdobywając niezbędną wiedzę historyczną i językową, a także pedagogiczną) i nad, słabo jeszcze w Polsce ukształtowanym, warsztatem pisarza dla dzieci i młodzieży. Jej utwory, podobnie jak jej szkoła, służyć miały doskonaleniu charakterów, nakłaniały do pracy nad sobą, poświęceń dla potrzebujących i starań o niepodległość ojczyzny, uczyły jej historii i tradycji, budziły uczucia patriotyczne. Była to w całym tego słowa znaczeniu literatura dydaktyczna: zło było zawsze ukarane, dobro nagradzane. Podpisywała swe utwory pseudonimami Teresa Jadwiga, Teresa J.,  Jadwiga Gałęzowska , Jadwiga T., lub T.J. 

 Współcześni Krytycy literatury, np. Piotr Chmielowski,   nie znajdowali w tych utworach wybitnych wartości artystycznych, podkreślając jednak ich wartości wychowawcze. W pracy Literatura dla dzieci i młodzieży w latach 1864 - 1914  (Wwa, 1961) K. Kuliczkowska pisze:

Jadwiga Papi, pisząca pod pseudonimem Teresa Jadwiga i pod nazwiskiem panieńskim swojej ciotki Teresy Gałęzowskiej (sic!), była jedną z najwcześniejszych przedstawicielek tak zwanego”iustratorskiego typu powieści”, uważających za główny cel obrazowe przedstawienie głoszonych wówczas pozytywistycznych haseł oraz realizowanych ideałów wychowawczych. Cała jej twórczość pisarska wypływała z tendencji wychowawczych . 

I dalej w tym samym dokumencie:

Utwory jej były doskonałym przykładem[...]  przedstawiania idealnych wzorów w literaturze dla dzieci, do tuszowania konfliktów. [...] Autorka nie dopuszczała nie tylko pesymistycznego, lecz nawet niepewnego rozwiązania[...],  zło musiało być ukarane, dobroć, szlachetność, siła charakteru,...  umiłowanie pracy i energia nagrodzone[...] w podobny sposób ilustrowała Papi hasła “oświata dla ludu”,  krytykowała “przyżytki” szlachetczyzny w świadomości warstwy ziemiańskiej, lub snobistycznej,zmanierowanej, gnuśnej warstwy inteligencji. Autorka walczyła o tężyznę charakteru młodego pokolenia, które winno kształtować się w warunkach pracy pożytecznej dla ogółu, “podnosząc dobrobyt i oświatę społeczeństwa”. Również w powieściach historycznych zauważyć się dają podobne tendencje. Mimo to Teresa Jadwiga stworzyła Jedyną w swoim rodzaju “szkołę” pisarstwa, która trwała długie lata [...] i miała wiele kontynuatorek.

Łagodniejsza ocena pisarstwa  Papi pochodzi od Dionizy Wawrzykowskiej-Wierciochowej:

Książki “Teresy-Jadwigi” były zawsze szlachetnie tendencyjne, nie tworzyła sztuki dla sztuki. Tworzyła literaturę dziecięcą i młodzieżową, aby wychowywać na niej dobrych Polaków-patriotów. 

Aniela Szycówna tak opisywała twórczość Papi:

Teresa Jadwiga należała do najbardziej wpływowych i płodnych autorek z drugiej połowy ubiegłego stulecia. Podobnie jak Hoffmanowa i wiele jej następczyń uprawiała powieść obyczajową i historyczną, lecz w przeciwieństwie do innych umiała pogodzić gorące uczucia patriotyczne i kult przeszłości ze wszystkimi szlachetnymi hasłami postępu, umiała “z żywymi naprzód iść“ i młodzieży wskazywać drogę pracy obywatelskiej zgodnej z warunkami współczesnymi. Tym ideałom służyła wiernie przez lat 33 [...] a wpływ jaki na młodzież wywierała równać się może tylko z poczytnością i wpływem powieści Kraszewskiego wśród czytelników  dorosłych. Wobec ogromnej ilości jej utworów niepodobna ich wyliczyć

Młodzi  jej czytelnicy nie byli aż tak surowi: twórczość Jadwigi Papi cieszyła się znaczną poczytnością, porównywaną (jak już zauważyła Szycówna) z sukcesami Kraszewskiego wśród osób dorosłych. Utwory jej były często wznawiane. Mamy nawet autentyczne świadectwo jednego z zadowolonych czytelników, w późniejszym życiu znanego pedagoga i działacza oświatowego, Józefa Karola Potockiego:

Nie tylko młodzież dorastająca, ale i ludzie dojrzali, cofając się myślą do lat dzieciństwa, do książek dziecinnych i czasopism, przypomną sobie imię Teresy-Jadwigi. Mnie, przed laty dwudziestu paru, zastało ono w ostatnich klasach gimnazjum. Pseudonimem tym wyróżniała się Ona wśród innych. TERESA-JADWIGA to coś jak księżniczka albo królowa, i pamięć dzieci - wiem to z doświadczenia moich młodszych braci  i uczniów - zatrzymywała ją łatwo, chociażby dla pseudonimu. Później już w uniwersytecie, dowiedziałem się, że jest przełożoną pensji, i że się nazywa Papi. Było mi nawet trochę przykro że tak się nazywa, oczekiwałem widocznie nazwiska bardziej swojskiego, ale od iluż lat jej nazwisko stało się najbardziej swojskim w tysiącznych  sercach i głowach. 

Przy okazji cytowanych opinii wyjaśnijmy często powielane nieporozumienia dotyczące pseudonimów literackich Jadwigi Papi; otóż nie istniała (w stosownym pokoleniu)  żadna ciotka, ani nawet daleka kuzynka Gałęzowskich o imieniu Teresa. Imię to, “zastosowane” przez Jadwigę w dwóch pseudonimach, może mieć źródło w woli upamiętnienia jednej z  osób jej bliskich (lub obu naraz); mogła to być  chrzestna matka i (prawdopodobnie) opiekunka w dzieciństwie - Teresa z Papich Dipner, siostra ojca Jadwigi - Jana Papi, lub - co bardziej prawdopodobne -  Teresa  Maria z Papich Czermińska, starsza siostra Jadwigi, zmarła w 1868 roku. Autor wspomnienia pośmiertnego o Jadwidze Papi, zamieszczonego 14 lipca 1906 r. w 41 numerze ”Tygodnika obrazkowego dla dzieci do lat 10 Moje Pisemko” pisze: 

Te same uczucia [patriotyczne] wzbudzili rodzice w swej starszej córce  Teresie. [...] Na dziesięć lat   przedtem [tj. przed rozpoczęciem  pracy pisarskiej] dotknął Jadwigę cios bolesny: umarła jej starsza siostra Teresa. Wiele musiała Jadwiga zawdzięczać tej siostrze, której czułą pamięć zachowała do końca życia, skoro imię jej uwieczniła , przyjmując pseudonim: Teresa-Jadwiga, tak jakby we wszystkich jej pismach odzwierciedlały się umysły  i serca obu sióstr, zarówno Teresy, jak i Jadwigi.

 “Wobec ogromnej ilości jej utworów”, których “niepodobna wyliczyć”  - jak twierdzi Aniela Szycówna - nie oddamy jednak pola bez walki i spróbujemy, tak dokładnie jak się uda, pokazać rozmiary, i tyle szczegółów ile się da, tytanicznego wysiłku tej drobnej i fizycznie słabej istoty, tak pełnej pasji i poczucia obowiązku.

Za datę rozpoczęcia przez Jadwigę Papi pracy literackiej nad wychowaniem i edukacją polskich dzieci i młodzieży przyjmuje się rok 1872, w którym pierwsza  jej powieść dla dzieci - Gustaw Waza, tekst częściowo tłumaczony, częściowo zaś oryginalny -  ukazało się w czasopiśmie  Przyjaciel Dzieci i zostało życzliwie przyjęte. Później współpracowała także ze wszystkimi innymi czasopismami dla dzieci, jak Świat,  Mały światek wydawany we Lwowie, Mój Przyjaciel, Wieczory Rodzinne, Moje Pisemko, Wiek Młody, Przyjaciel Dzieci czy nawet dla dorosłych, lecz  z dodatkami dla młodzieży, jak np. Tygodnik Powszechny, Bluszcz, Tygodnik Mód i Powieści, Ziarno.  Część tych drobnych utworów została wydana  w postaci książkowej w roku 1876 p.t. Chwile rozrywki (zawierające sześć  opowieści moralnych, w roku 1876) i  Obrazki dziejowe w roku 1879, Podarek dla dobrych dzieci (1882), Stacho, Próżny żal, Królowa lilij, Giovano Monti (przekład z angielskiego)- w roku 1883.  W 1913 wyd 2  Nowa Równianka. Podarunek wujaszka. Opowiadania dla dzieci do lat 6-8 przez Teresę Jadwigę. Wwa, Wydaw.. Michała Arcta. Obrazki dziejowe dla młodzieży z ilustracjami Kossaka (?). W Warszawskiej szkole - drukowane w Małym Światku obrazki z życia i funkcjonowania warszawskich szkół rządowych.

Nie wiemy jakie utwory, lub artykuły Jadwiga Papi zamieszczała w Tygodniku Powszechnym, ale w numerze  20 (z 17 maja) 1885 roku zamieszczono w nim piękne tablo z fotografiami współpracujących kobiet - autore. 

są to - od lewej w górnym rzędzie - Maryja Bartuska (? - nazwisko słabo czytelne), Józefa Dobieszewska, Władysława Izdebska, Julia Poradowa (Eliza z Kulikowskich Tuszowska), Józefa Kamocka, Wilhelmina Kościałkowska, Zofia Kowerska, Emilia Lejowa, Bronisława Leśniewska, Katarzyna Lewocka, Leliwa (hr, Rzewuska), Lucja Rauterr Strauchowa, Maria Szeliga, Teresa Jadwiga Papi, ks. Zenobia Wittensteinowa, Celina Wołowska. 

Papi pisała także większe utwory - opowiastki i powieści: W latach 1895-1905 ukazywało się nawet po kilka jej powieści rocznie. W tym:,

Powieści o tematyce obyczajowej -  Ze świata rzeczywistości i fantazji (1880),  Szlachetne marzenia (1882),   Późny Żal (1882), Kopciuszek (1886), Z różnych sfer (1888), Różne ścieżki (1892), Ognisko rodzinne (1894),Dziedzice Otoka (1895), Złe i dobre duchy (1896), Talizman Janka, Doczekali , Marzenia (?)

Powieści biograficzne - Ciche niewiasty  (1897),  Dwaj Mistrze. Życiorysy Stanisława Moniuszki i Fryderyka Chopina (1898), Klementyna (1905), Gabriela (1906) (?)

Powieści historyczne (historia Polski) -   Obrazki z życie zanakomitych Polaków i Polek (1882), Z przeszłości (1882), Z minionych lat (1887), Z dawnych dziejów (1888), Na pobratymczej ziemi (1889),  cykl Powieści historyczne (7 tomów, 1898-1984) o dziejach Polski piastowskiej, W obronie Ojczyzny (1890), Krwawe chwile (1892), powieści dotyczące dziejów Polski porozbiorowej, z powodu cenzury wydawane w Krakowie pod pseudonimem Teresa Gałęzowska -  Po ciernistej drodze (1896), Odwet (1897), systematyczny, zbeletryzowany obraz historii Polski - Opowiadania ciotki Ludmiły o dawnych czasach i ludziach (1891), Nowe opowiadania ciotki Ludmiły (1897), Bracia (1900), Dworzanin królewicza Jakuba (1902), Burza (1902), W słońcu (1904), Wnuki: powieść historyczna na tle wypadków Powstania Styczniowego (1904), Stracony. Powieść współczesna, Kara boża, Wilczek, Biała gołąbka (księżniczka czerska), Pojednani, Szlachetne serca (1907)

Powieści historyczne -  Dwie siostry(1894), Na dworze landgrafów Turyngii (1895), Z obcych dziejów (1896), Aktea (1897), Błysnęło i zgasło (1898),  Książę gór i przepaści (1899), Brzask (1906)

Kilka jej utworów tłumaczonych było na język czeski; Ona sama przetłumaczyła na język polski lub przerobiła dla młodzieży kilka powieści francuskich: Walkę E. Zoli (wyd. 1895), Orle skrzydła J. Servieres (wyd. 1898), Córka faraona G. Ebersa (wyd. 1899), Światła i cienie F.W. Ferrer (wyd. 1907), Miasto pływające Juliusza Verne(1872).

W powieściach opisywała bohaterstwo i poświęcenie przodków, lub przedstawiała aktualne problemy społeczne, między innymi zmienione warunki ówczesnego życia, tak zwaną kwestię kobiecą jako zjawisko społeczne,  wpływając w ten sposób na krystalizowanie się poglądów kilkunastoletnich czytelniczek w sprawie obowiązków i roli kobiety w społeczeństwie. Najbardziej jednak pociągały ją opowiadania historyczne dla młodzieży, marzyła  powiem  by wzorem współczesnych twórców, jak Kraszewski w dziedzinie powieści a Matejko w malarstwie, stworzyć barwny i obrazowy cykl powieści dla młodzieży obejmujący całokształt historii polskiej,aby  młodzież polska, w dużej części pozbawiona nauki  historii w szkole, mogła w ten sposób zapoznać się z przeszłością swojej ojczyzny. Syntetyczny i systematyczny obraz dziejów polskich zwłaszcza wewnętrznych, mało uwzględnianych w podręcznikach, ukazała z powodzeniem w książkach: Opowiadania ciotki Ludmiły,  O dawnych czasach i ludziach (1891) i Nowe opowiadania ciotki Ludmiły (1897). Były to obrazy najważniejszych faktów z życia politycznego Polski i jej  ustroju społecznego oraz kultury,  literatury, nauki i sztuki.  Napisała także kilka powieści przedstawiających życie porozbiorowe Polski i walki o niepodległość: Po ciernistej drodze,  Trzecie pokolenie (Wnuki) i inne, które  ze względu na cenzurę, wydała za granicą (t.j. w Krakowie), a podpisała je pseudonimem Teresa Gałęzowska, nie używanym przez nią w zaborze rosyjskim.  Zaplanowała i rozpoczęła wielkie dzieło - przedstawienie całości historii Polski, poprzez opisanie panowania każdego kolejnego władcy w osobnym tomie. Do śmierci Jadwigi powstało siedem, spośród zaplanowanych czterdziestu, tomów tego dzieła.

Za osiągnięcia pedagogiczne i literackie Jadwiga nagradzona była na Wystawie Pracy Kobiet w 1889 roku: srebrnym medalem za “dobre książki dla młodzieży” i  wzmianką w  Dziale Pedagogicznym.

Obok wytrwałej pracy nauczycielki dochodzącej w kilku szkołach żeńskich i niestrudzonej działalności literackiej,  Jadwiga Papi  nie zaniedbywała aktywności społecznej; Kurier Warszawski w nr. 333 z 1898 roku donosi:

Jutro, w sobotę, odbędzie się sprzedaż rabatowa na rzecz kolonij letnich w magazynie bławatnym braci Jabłkowskich (Bracka 22). Asystować będą przy sprzedaży panie: drowa Herzog, drowa Minytzlowa, drowa Majersonowa, Janina Horwitzówna, Maria Sokołówna, Natalia Dintówna i Salomea Nelkenbaumówna. W dalszym ciągu sprzedaż rabatowa odbędzie się jak następuje: D. 11-go grudnia Księgarnia Barkowskiego i Karpowicza (Marszałkowska 88) Panie: Teresa Jadwiga Papi… Antonina ze Skallów Smisek (Antoszka), Cecylia Niewiadomska, Jadwiga i Ludwika Johołkowskie i Julia Unszlisztówna.

W kwietniu 1900 roku Przyjaciel Zwierząt donosi: 

Związek Powszechnych Towarzystw Opieki nad Zwierzętami - Na posiedzeniu PP. Opiekunów Cyrkułowych przyjęto w poczet towarzystwa [...] Jadwigę Papi nauczycielkę z Warszawy

14/27 października 1904 roku z numeru 254 Słowa dowiadujemy się, że

Na dorocznym zebraniu Kasy Nauczycielskiej [...] uchwalono zaprosić na członkinię honorową Kasy p. Teresę Jadwigę Papi.

Mimo ciężkiej i wytrwałej pracy  - zdecydowanie ponad siły - Jadwiga Papi żyła bardzo skromnie; W 1891 roku otrzymała z Kasy Imienia Mianowskiego 200 rs. nieoprocentowanej pożyczki, a w roku 1897 - zapomogę w wysokości 50 rs. z ofiary Elizy Orzeszkowej.  Wygląda na to, że po prostu była w nędzy. 

Cieszyła się jednak dużym uznaniem społecznym. W roku 1896, gdy  dawne wychowanki zorganizowały jubileusz 25-lecia jej pracy literackiej  i  wychowawczej, w obchodach, obok wdzięcznych wychowanek, koleżanek i przyjaciół, wzięły udział  przedstawicielstwa jawnych i nielegalnych towarzystw społecznych,   kół oświaty ludowej, czytelni, związków kobiecych i innych instytucji oświatowych czy społecznych. Dla uczczenia  zasług jubilatki upowszechnienia wiedzy o jej działalności głównie pisarskiej i społecznej, bo o nielegalnej pracy nauczycielskiej przecież pisać nie można było, przyjaciele, współpracownicy, wychowanki ich rodzice po spowodowali wydanie drukiem Księgi Jubileuszowej Jadwigi Teresy.  Ukazała się ona w 1896 roku.  Zawierała 5 najcelniejszych utworów jubilatki. Dochód z jej sprzedaży miał stać się materialnym wsparciem autorki. Jadwiga Papi  cały dochód z tego wydawnictwa przeznaczyła na potrzeby oświaty ludowej.

 Najbliższe wychowanki ofiarowały kochanej i cenionej przełożonej piękną teczkę do korespondencji, ze skóry i ozdobionego drewna, z datami jubileuszu. Przedmiot ten pozostaje do dzisiaj w posiadaniu rodziny.  

Wydarzenie to było szeroko komentowane w ówczesnej prasie, przynoszącej nie tylko rutynowe wzmianki o uroczystościach, ale także artykuły podsumowujące i oceniające życie, poglądy, działalność  pedagogiczną i  dorobek literacki jubilatki; 

Kurier Codzienny , 14 grudnia 1896 roku tak opisuje uroczystości jubileuszowe:

Licznie zebrane byłe jej uczennice oraz koledzy i koleżanki w zawodzie pedagogicznym i literackim, składali wczoraj szanownej jubilatce serdeczne życzenia. Z obecnych w krótkich, lecz tchnących serdecznym ciepłem słowach zabierali głos: Florian Łagowski, profesor Witkowski pani Morawska w imieniu kobiet piszących, p. Winnicki od czytelni bezpłatnych, oraz jedna z uczennic. W celu uczczenia położonych przez jubilatkę wczorajszą zasług, postanowiono wydać książkę jubileuszową na którą złoży się pięć najcenniejszych prac Teresy Jadwigi. Zebranie wczorajsze zakończono odczytaniem kilkunastu telegramów, z których jeden nadesłano aż z Azji Mniejszej. 

Jadwiga Warakówna w Tygodniku Ilustrowanym  pisze m.in.:

Przed dwudziestu pięciu, a więc w czasie kiedy literatura nasza dziecięca znajdowała się jeszcze w zaraniu swojego rozwoju i zaczęła dopiero wchodzić na nowe tory (dzięki niestrudzonym usiłowaniom M. Zalewskiej), zjawiła się pracownica nowa na tym polu - pełna  gorącego zapału i miłości dla młodego pokolenia - pracownica wytrwała, która dotąd obdarza dziatwę karmą duchową, pełną zdrowia i żywotności. [...] Pragnieniem wiedzy, gorącością uczuć, chęcią poświęcenia się dla drugich - z zupełnym zapomnieniem o sobie - odznaczała się Teresa Jadwiga od najwcześniejszej młodości i ta chęć niesienia pomocy innym, połączona z ukochaniem pracy i zainteresowaniem się sprawą wychowania młodzieży była pierwszym bodźcem do poświęcenia się zawodowi literackiemu. “Inne pracują i zarabiają - dlaczegóżebym ja pracować nie miała?” -   powtarzała sobie często.  Postanowiła więc pracować i zarabiać piórem, a choć widziała przed sobą tysiące trudności nie zrażała się nimi. Uczyła się ojczystego języka, pracowała pilnie i wytrwale jak niegdyś Klementyna Tańska i wreszcie odważyła się na pierwszą swoją pracę “Gustaw Waza”, w części tłumaczoną, w części oryginalną, pomieścić w  Przyjacielu Dzieci.[...] Wdzięczne są dzieci polskie tej jubilatce [...] wdzięczne społeczeństwo. któremu swemi pracami ułatwia zadanie wychowania młodzieży.

Osoba podpisująca się Szczęsna (Bluszcz 1896 nr 5),  tak opisuje dziecięcy odbiór literatury Teresy Jadwigi:

Wielce zalecający przymiot mają dzieła Teresy-Jadwigi - oprócz tej dobrej idei przewodniej, jest w nich - rzeczywistość ludzkiego życia, odsłaniająca trudy, znoje, walki, cierpienia i ułomności człowieka, a zatem stawia dziecko i młodzież na gruncie nie urojonym, wymarzonym, bajecznym, gdzie wszystko jest dobre i szczęśliwe, lecz daje obraz takiego życia z jakim się spotykamy  codzień i na jakie dziecko patrzy własnymi oczyma i odczuwa własnymi skłonnościami. Dlatego też Teresa-Jadwiga zyskała sobie, że tak się wyrażę, stronnictwo dzieci, nie łatwe do zdobycia, bo obdarzone ogromną, prawidłową intuicją, która przeczuwa co jest naturalne i możliwe, a  co przesadne i naciągnięte. Młodzież lubi książeczki pani Papi, nie nudzi się przy nich, przyjmuje gorzką nieraz prawdę bo wie, że to tak akurat być musiało i zadowoleniem znajduje w nich - siebie.  Cóż więc dziwnego, że uczennice i czytelniczki, oraz poważny zastęp dojrzałych ludzi tak gorąco dziękował autorce za jej dotychczasową pracę, tak usilnie prosił o dalszą działalność i zamierza uczcić jej jubileusz osobnem dzieł jej wydaniem. 

10 lat później, 14/27 czerwca 1906 roku, o godzinie 3 rano, Jadwiga Papi zmarła w Warszawie. Jej zgon zgłosili - tego samego dnia - w kościele św. Krzyża (nr aktu 1906/251) dwaj nieznani nam panowie: Stanisław Olszewski (kupiec) i Julian Wiśniewski. W chwili śmierci Jadwiga mieszkała na ulicy Baudouin`a de Courtenay nr 6145, odpowiadający  współcześnie numerowi 5.

Jadwiga Herman-Iżycka zauważa,  że:

 stało się to w momencie, kiedy młodzież polska samorzutnie zerwała pęta niewoli szkolnej i oświadczyła, że wróci tylko do spolszczonej szkoły.  Z tej rewolucji młodzieży szkolnej wyrastał  “młody las” nadziei i lepszej przyszłości dla nowych pokoleń(mowa tu o protestach młodzieży szkolnej w Królestwie Polskim, związanych z wydarzeniami rewolucji 1905 r. , ukazanych w filmie “Młody las”, wyprodukowanym w 1934 roku na podstawie  sztuki Adolfa Hertza, w reż Józefa Lejtesa). Jakże radośnie musiała  przeżywać te chwile ona, nauczycielka, której całe życie tylko tajnie uczyć wypadło.

Nowych prześladowań, po tej chwilowej tylko wolności, Jadwiga Papi już nie przeżywała. Jedna ze sławnych jej wychowanek, Stefania Sempołowska, tak wspomina tę śmierć:

Noc przedśmiertną spędziłam u Papi, siedząc przy jej łóżku, chciałam bowiem być w ostatniej godzinie jej życia, by jej dowieść, że jej macierzyństwo duchowe nie było zmarnowane. Starałam się tedy widząc, że koniec się zbliża, poprzez łzy dławiące mnie, wypowiedzieć jej wszystko, co o niej myślałam, co dla niej czułam, czym w mym życiu i w życiu  mych koleżanek była[...] Przez długie lata za życia Papi i po jej śmierci, czyniłam ją  w duchu sędzią mego życia, mych myśli, mych poczynań.  U niej szukałam rady przed decyzją, u niej szukałam aprobaty po dokonanym czynie. 

Z mieszanymi uczuciami, trzeba jednak przyznać, że ostateczne odejście Jadwigi  wywołało znacznie więcej zainteresowania społecznego, niż jej jubileusz; W prasie  ukazała się imponująca ilość  nekrologów i wspomnień, z czego zacytujemy  co ciekawsze fragmenty. Ale najpierw nekrolog rodziny, zamieszczony w Kurierze Warszawskim, nr 176:

Ś. P. Jadwiga Papi (Teresa Jadwiga) Literatka, opatrzona św. Sakramentami, po ciężkich cierpieniach, zasnęła w Bogu dn 27-go czerwca 1906 r. przeżywszy lat 61. Pogrążeni w głębokim smutku brat i rodzina zapraszają krewnych, przyjaciół i znajomych na nabożeństwo żałobne do dolnego kościoła św. Krzyża dnia 29-go b.m. w piątek , o godz. 10-ej zrana, a następnie na eksportację zwłok w tymże dniu i z tegoż kościoła, o godz. 6-ej po poł., na cmentarz powązkowski do grobu rodzinnego.

W Miesięczniku Pedagogicznym nie podpisany autor tak przedstawia zmarłą:

Książki Jadwigi Papi, wyróżniające się z szeregu podobnych szlachetną tendencyą, miłością do młodzieży i społeczeństwa, a przede wszystkiem talentem pisarskim, stanowią ulubioną lekturę wieku młodocianego i pozostaną pomnikiem literackim pracowitości I talentu pedagogicznego autorki. O działalności panny Pati jako wychowawczyni dziewcząt i o jej pensyonacie przechowywała się piękna charakterystyka pióra Józefa Potockiego, znakomitego socyologa i publicysty. kiedy po ukończeniu nauk sam wykładał na pensyach i miał sposobność z własnego doświadczenia poznać gruntownie ówczesny sposób wychowania dziewcząt w Warszawie. Z charakterystyki Józefa Potockiego wyjmujemy najciekawsze ustępy o szkole Jadwigi Papi...  

Wspomniany artykułu Józefa Potockiego (Mariana Bohusza), wielokrotnie był już tu cytowany. 

Gazeta Świąteczna w numerze 1327 , nieznany t. pisze: 

We środę 27 czerwca ubyła społeczeństwu naszemu jedna z cichych i skromnych, ale zasłużonych pracownic, nauczycielka i pisarka polska. Wiedzą o niej trochę i dawniejsi czytelnicy Gazety Świątecznej,  gdyż pisywała niekiedy i dla nich, a  szczególnie w roku 1901 wydrukowano w gazecie kilka przez nią napisanych życiorysów świętych Polaków i opisu świąt.

W numerze 52 (z 14-26 grudnia) 1896 roku, w tygodniku Głos, nie podpisany autor pisze m.in.:

Zmarła  chlubnie się zapisała w literaturze, dziejach oświaty, wychowania i miłosierdzia. Pracując na różnorodnych niwach społecznych, była przede wszystkim, zawsze i wszędzie - dobrą Polką. Uczennice i koleżanki, pragnąc trwale uczcić  jej pamięć, postanowiły przy kasie Mianowskiego ufundować “stypendium imienia Jadwigi Papi”, przeznaczając je dla kształcenia nauczycielek ludowych. Będpodpisanyzie to w samej rzeczy pomnik wdzięczny i trwały. 

W numerze  177 Kuriera Warszawskiego, nie podpisany autor artykułu zatytułowanego “Wspomnienia” pisze m. in.:

Dziś, o godzinie 6-tej wieczorem , kilka pokoleń uczennic, wychowanek i młodocianych czytelników odprowadzi z kościoła św. Krzyża na cmentarz powązkowski przedwcześnie zgasłą ś. p. Jadwigę Papi, znaną i uznaną w literaturze dziecięcej pod pseudonimem Teresy Jadwigi [...] uczennice ś. p. Jadwigi Papi, opłakując w niej stratę niepowetowaną, postanowiły chwalebnie i trwale uczcić jej wdzięczna pamięć przez ufundowanie stypendjum “imienia panny Jadwigi Papi” dla kształcenia nauczycielek ludowych. Stypendjum to będzie utworzone przy Kasie im. Mianowskiego. Najpiękniejszy to będzie pomnik dla zasłużonej przewodniczki i wychowawczyni młodzieży, dla niestrudzonej autorki, krzewicielki ducha i czci dla przeszłości “narodowego pamiątek kościoła”.

We “Wspomnieniu pośmiertnym” zamieszczonym przez Mały Światek wychodzący, we Lwowie  wspomniano kłopoty popularnej pisarki dla dzieci z cenzurą:

Ś. p. Jadwiga oddając raz manuskrypt redaktorce Małego Światka rzekła: W Warszawie mi tego drukować nie pozwolili, bo rzecz dzieje się na Ukrainie.  Cenzor wezwał mnie i powiedział: -  Pani chcesz pisać powieści osnute na tle historycznem, a nie znasz historyi, tu w tej powieści są błędy historyczne” - Jakie? -  zapytałam. -  Pani pisze, że Polacy żyją na Ukrainie, a na Ukrainie niema Polaków”.  Nie śmiałam się sprzeciwić cenzorowi, bo zabronił by mi był, raz na zawsze,l drukowa, więc rzekłam:  “Ależ ja mam krewnych mających ziemię na Ukrainie i są Polakami”,  na co cenzor zawołał gwałtownie: Powiedziałem, że nie ma Polaków na Ukrainie to nie ma”  Przytaczamy to zdarzenie z życia Teresy Jadwigi, aby wam dać dowód, jak trudno było pisać rzeczy historyczne pod zaborem i cenzurą moskiewską, a jednak autorka nie ustawała w tej pracy. Przerabiała nieraz skończone powieści, przenosząc osoby działające w inne miejsca, zmuszona często wykreślać najlepsze rzeczy pod nakazem cenzury i nagle sama siebie krępując pytaniem: “czy to cenzura przepuści”. Nareszcie zmęczona tymi pętami, a chcąc dać dzieciom w formie powieściowej obraz naszych dziejów porozbiorowych, obrała sobie inne nazwisko,  nazwisko swej matki i pod imieniem Jadwigi Gałęzowskiej wydała kilka powieści osnutych na tle dziejów porozbiorowych. Z tego to szeregu ostatnia z obecnej doby, “W warszawskiej szkole” była niedawno drukowana w Małym Światku


W 27 numerze Świata Kobiecego J.P., zawiadamiając czytelniczki pisma o śmierci  Jadwigi Papi, pisze:

Snać pożyteczna i owocna była jej działalność długoletnia, jeżeli śmierć jej pozostawia żal wśród uczennic, objawiający się tak zacną myślą, jak utworzenie stypendium imienia Jadwigi Papi w celu kształcenia nauczycielek ludowych. Liczny orszak dzieci, wielbicieli jej talentu i byłych jej wychowanek, odprowadził na wieczny spoczynek zwłoki ukochanej nauczycielki krzewicielki ideałów zacnych, których w czyn wprowadzaniem było jej całe życie. 

 Książka. Miesięcznik poświęcony krytyce i bibliografii polskiej, w numerze 10 z dnia 15 października 1906 roku zamieścił następujące ogłoszenie:

Niżej podpisany podaje do wiadomości wydawców, że został jedynym spadkobiercą po siostrze swojej ś. p. Teresie Jadwidze (Papi) i w kwestjach pozostałych po tej autorce wydawnictw należy sie zwracać do niego. Marceli Papi. Krucza 37 m 10.

Najmłodszy z rodzeństwa Jadwigi, jedyny jej brat Marceli Papi, został jej spadkobiercą w sposób całkowicie naturalny - żadna z jej trzech sióstr w roku 1906 już nie żyła.

Kilka miesięcy po śmierci Jadwigi Papi , 11 października 1906 roku, Kurier Warszawski  zamieszcza notkę pt. “Pamięci ś.p. Teresy Jadwigi Papi”:

Grono b. uczennic zmarłej w czerwcu r. b. wybitnej wychowawczyni młodzieży ś. p. Teresy Jadwigi Papi zwraca się do nas z prośbą o przypomnienie projektu zbierania składek na stypendium dla nauczycielek ludowych imienia zmarłej. Na cel ten zebrano za pośrednictwem pism sto kilkadziesiąt rubli, fundusz to jeszcze na zapoczątkowanie pięknej myśli zbyt mały, tembardziej,  że ś. p. Jadwiga Teresa przez cały czas kilkdziesięcletniej swej działalności nauczycielskiej, liczyła na tysiące wychowanic,  które nie tylko wdowim groszem, ale hojnemi ofiarami przyczynić się powinny do uczczenia jej zasług. W dniu 15-ym b.m., jako w dniu imienin ś.p Jadwigi Teresy Papi, będzie odprawione nabożeństwo żałobne za jej duszę -  dawne uczennice będą miały przeto sposobność spotkania się i przypomnienia sobie tej, która całe życie  swoje oddała na zaszczepianie wi młodocianych sercach samopomocy społecznej, której wyrazem teraz byś powinno stypendium jej imienia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz